środa, 26 lutego 2014

Rozdział 58 ,,To nie idę...''

CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
_______________________________________________
Violetta
-Dlaczego z nim rozmawiałaś?!-naskoczył na mnie
-A co nie wolno mi?!-odkrzyknęłam
-Nie wydaje mi się...-na te słowa odbiegłam od Leóna
Pobiegłam do innej sali i zaczęłam płakać... Jak León mógł tak do mnie powiedzieć? Jak mogłam się tak co do niego pomylić? Czy ludzie tak szybko się zmieniają? A może to ja? Po chwili podeszła do mnie Francesca.
-Viola co się stało?-zapytała Włoszka
-Nie, no co ty?-powiedziałam ocierając łzy
-Widzę, że kłamiesz, ale mniejsza o mniejszość-dodała
-Fran, mówi się mniejsza o większość-poprawiłam ją z lekkim uśmiechem
-Jaka większość? Kłamiesz! No, nie ważne. Viola, myślisz, że Marco mógłby mnie zdradzić?-zszokowało mnie to pytanie
-Co? Dlaczego tak mówisz?-zapytałam zdezorientowana
-Bo całował się z inną!-wybuchnęła płaczem
-To na pewno jakieś nie porozumienie Fran! Marco jest najbardziej kochany na świecie! Nie mógłby cię zdradzić!
-Ty z nim kręcisz?
-Fran...-zaczęłam
-Nie dosyć, że mój chłopak mnie zdradza to jeszcze moja najlepsza przyjaciółka z nim kręci!-przerwała mi
-Fran...-zaczęłam po raz drugi
-No ładnie...
-Dasz mi coś powiedzieć?!-teraz ja jej przerwałam krzycząc. Wtedy do sali weszli nasi przyjaciele i chyba trochę się zdziwili tym, że ja się wydarłam.
-Tak proszę mów.-powiedziała tak przewracając oczami jak tylko Francesca umie
-Ja nie kręcę z Marco! Mam własne problemy, a teraz przepraszam muszę już iść-powiedziałam znacznie ciszej i wyszłam z sali...
Francesca
Ciekawe o jakich problemach mówiła Viola, no nie wiem ale się dowiem! Już miałam opuścić pomieszczenie, ale zatrzymał mnie nie kto inny jak zdradziecki Marco Tavelli!
-Francesca, mogę wiedzieć o co Ci chodzi?-zapytał
-O co mi chodzi? Jeszcze masz czelność pytać o co mi chodzi?! Nie wierzę Marco, jesteś cyniczny!-wygarnęłam mu
-Fran, ja na prawdę nic nie rozumiem-powiedział z pełnym spokojem 
-To Ci wytłumaczę: Ty i jakaś dziewczyna, restauracja, dzień naszej randki, pocałunek. Wystarczy?!-zapytałam i wybiegłam z sali. Jak on mógł udawać, że nic się nie stało?! Rozmawiał ze mną jak gdyby nigdy nic, a przecież po tym co zrobił nie powinien się nawet do mnie odezwać innym słowem niż ,,PRZEPRASZAM''. Ale najwidoczniej on nie widzi swojej winy w całej tej akcji. Dlaczego zawsze muszę tak cierpieć z miłości??? Dlaczego nie mogę się szczęśliwie zakochać???

Naty
Mój związek z Maxim nabiera tępa coraz więcej czasu spędzamy razem. Bardzo się ciesze, pomógł mi poradzić sobie z Ludmiłą, która już mną nie manipuluje... podsumowując: jestem szczęśliwa! Znalazłam również nowych przyjaciół: Violettę, Francescę, Camilę, Tomasa, Marco i resztę paczki Maxiego. Na szczęście wybaczyli mi tyle lat tyrani, którą im zadałam, chociaż to było pod wpływem Ludmiły i tak czuję się winna. Po chwili do sali wszedł mój chłopak.

-Cześć Naty-pocałował mnie w policzek
-Hej-uśmiechnęłam się
-Chodź...-powiedział
-Gdzie?-zapytałam
-Niespodzianka....
-To nie idę-odpowiedziałam wesoło i odskoczyłam od niego
-Oj chodź-pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z sali... Szliśmy dosyć długo, aż Maxi zasłonił mi oczy ręką. Po około 10 minutach powiedział:
-Jesteśmy-odsłonił mi oczy, a ja ujrzałam.....


_________________________________________________________________________________
Gdzie Maxi zabrał Naty?
Co będzie z Marescą i Leonettą?
Przepraszam, że rozdział dopiero teraz ale to przez chorobę ;c Będąc w szpitalu napisałam OS (co prawda jeszcze muszę go trochę poprawić) napisałam go z myślą o nowym blogu (Gabi i Lena :)) ale jak chcecie to mogę go też dodać tutaj :) OS jest o VIOMAS! To jak dodać???
KOCHAM ♥

czwartek, 13 lutego 2014

Nowy blog? Ale z kim?

Chciałabym założyć nowego bloga, ale nie sama :) Ktoś chciałby ze mną założyć? Szczerze jeszcze nie mam dokładnego pomysłu na niego, ale coś wymyślę.
Na tym blogu byłyby:

  • Postacie (np. Violetta, Francesca)
LUB

  • Osoby (np.Martina, Lodovica)
Teraz taka jakby struktura:

  • Rozdziały
LUB

  • Tylko OS 
Ktoś zainteresowany? Proszę o kontakt na GG :) (49494592)

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 57 ,,Pierwsza (i najważniejsza) miłość mojego życia''

CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
_______________________________________________
Dedykuję ten rozdział.... Gabi Tavelli <3
Francesca
Doszłam do restauracji, w której miała być nasza randka. Jednak to co tam zobaczyłam zszokowało mnie... Mój Marco całował się z jakąś inną dziewczyną! Wybiegłam stamtąd ze łzami w oczach. Pytałam się w duchu: ,,Dlaczego on to zrobił?''. Mówił, że mnie kocha, a tym razem spotykał się z tą, tą nawet nie wiem jak ona ma na imię! Nigdy nie czułam się gorzej niż teraz, jednak może by się coś znalazło... hmm... np. jak mój kotek spadł w przepaść, a dlaczego? Byłam z rodzicami w górach, nie wiem dlaczego był tam sklep, więc mojemu braciszkowi zachciało się pić powiedział: ,,Popilnuję Twojego kotka, a Ty idź po picie'' (kotek był tam z nami) a że miałam sześć lat zgodziłam się bez wahania, a mój braciszek puścił kotka, a ten wpadł w przepaść! Byłam tak zła, że chciałam go również zepchnąć, ale moi rodzice mnie powstrzymali! Do dzisiaj nie wiem dlaczego nie pozwolili mi na zemstę...
Violetta
Byłam w sali Studia czekając na Pabla, ale długo nie przychodził, po chwili podszedł do mnie Marco.
-Cześć Violu, wiesz dlaczego nie ma Fran?-powiedział podchodząc
-Cześć, nie wiem myślałam, że jest z Tobą-odparłam
-Dobra, dzięki...-powiedział i odszedł
Diego
Staliśmy z chłopakami-tzn. ja, Andres i Maxi. Po chwili podszedł do nas Marco, który wyglądał na przybitego. Widziałem jak rozmawia z Violką, więc pomyślałem, że to o to chodzi.
-Cześć...-powiedział bez większego entuzjazmu
-Tak, tak jasne, a teraz: Co Ty kręcisz z Violettą?-skwitowałem
-Żartujesz?! Ja i Castillo?! Powaliło Cię!!!-wydarł się na mnie
-Oj tam, oj tam. Uspokój się-odparłem, Marco nie zdążył nic odpowiedzieć, bo do auli wszedł Pablo...
Pablo
-Witajcie dzieciaki... Mam dla Was dwa ogłoszenia...-powiedziałem, a wśród uczniów rozpoczęły się rozmowy-No dobrze, a więc... Pierwsza sprawa: Nie długo zorganizujemy spektakl. A druga: Do naszej szkoły dołącza nowy-stary uczeń. Ktoś kogo już dobrze znacie... Tomas
Violetta
Kiedy zobaczyłam pierwszą (i najważniejszą) miłość mojego życia w drzwiach zamarłam, nogi się pode mną ugięły. W tamtej chwil dosłownie wszystko się skomplikowało! Moje uczucia do Hiszpana wróciły ze zdwojoną siłą, a do Leóna coraz bardziej wygasały... Po zajęciach podeszłam do mojej szafki, aby wyjąć z niej pamiętnik. Kiedy zamknęłam szafkę zobaczyłam kolo mnie Tomasa.
-Cześć Violetto...-zwrócił się do mnie
-Cześć. Dlaczego wróciłeś? Jeśli nie chcesz to oczywiście nie musisz odpowiadać.
-Z moją babcią jest już lepiej, więc wraz z rodzicami wróciliśmy do Buenos Aires.
-Ja...-nie zdążyłam nic odpowiedzieć. bo podszedł do nas Leon z groźną miną, nie powiem trochę się przestraszyłam w końcu nie wiedziałam co mój chłopak mógł sobie pomyśleć. Tomas, gdy go zobaczył odszedł.
-Dlaczego z nim rozmawiałaś?!-naskoczył na mnie
-....
________________________________
Co odpowie Violetta???
Przepraszam za Marescę ;c Musiałam, żeby się coś działo ;c 
Mam nadzieję, że chociaż trochę Wam się podoba :)
~Do następnego ;**


czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 56 ,,Musiałam okłamać Tomasa...''

CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
_____________________________________________________
Miałam wielki dylemat komu zadedykować ten rozdział, bo chyba nikomu się nie spodoba, ale...
DEDYKUJĘ GO: FRANCESCE RESTÓ
Violetta
Usiadłam pod ścianą, wyjęłam żyletkę i już miałam się pociąć, ale ktoś złapał mnie za rękę. Podniosłam oczy i zobaczyłam Leóna, który łagodnie się uśmiechał.
-Można widzieć co robisz?-zapytałam z wielką ironią
-Przechodziłem, więc postanowiłem Cię odwiedzić-uśmiechnął się
-Bardzo śmieszne... Nie odzywam się do Ciebie-powiedziałam z fochem w głosie
-Dlaczego?
-Bo przeszkodziłeś w moim zamiarze!-dodałam i wróciłam do sali szpitalnej
[2 miesiące później]
Wyszłam już dawno ze szpitala. Sporo się zdarzyło przez te kilka tygodni... To znaczy: moja ciotunia Angie, nareszcie znalazła prawdziwą miłość (jest teraz z dyrektorem Studio-Pablo), moi rodzice są razem szczęśliwi, a ja, ja... nadal czasem tęsknię za Tomasem, ale staram się nie pokazywać tego Leónowi. Pewnie w tym momencie pytasz się: dlaczego Leónowi? Tak jakoś wyszło, że odkąd ,,uratował'' mnie w szpitalu jesteśmy parą. Co prawda kocham go, ale przeszkadza mi to, że tyle dziewczyn się zanim ugania. Czyli: Ludmiła, Lara i wiele innych, których nawet nie znam. No nie ważne, zobaczę co z tego wyjdzie. Na razie żyję chwilą. Z moich głębokich przemyśleń wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że to Tomas do mnie dzwoni od wyjazdu do Hiszpanii w ogóle się do mnie nie odzywał...
{Rozmowa telefoniczna. V-Violetta, T-Tomas}
V:Halo...
T:Cześć Violu! Co u Ciebie?
V:Wszystko dobrze...
T:A jak po szpitalu?
V:Przepraszam muszę kończyć, mój tata mnie woła...Pa.
Musiałam okłamać Tomasa, przecież on nie ma już żadnego prawa się o mnie troszczyć!
Francesca [po zajęciach w Studio]
-Idę dzisiaj z Marco na randkę!!-krzyczałam biegnąc do domu, aż ludzie się na mnie dziwnie patrzyli... ale nie ważne. Wbiegłam szybko po schodach (prawie zabiłam się po drodze, ale to szczegół). I zaczęłam przewalać ubrania. W końcu jednak udało mi się uszykować, efekt mojej pracy był taki:
Przyznam, że się za bardzo nie postarałam, ale mam nadzieję, że Marcusiowi się spodoba. Doszłam do restauracji, w której miała być nasza randka. Jednak to co tam zobaczyłam zszokowało mnie...
__________________________________________
Co zobaczyła Fran??
Błagam nie zabijajcie za Leonettę! 
Bardzo, bardzo, bardzo proszę komentujecie!!!



środa, 29 stycznia 2014

NOWY BLOG!

Zapraszam na nowego bloga: KLIK
O czym on jest, jakiego jest rodzaju itp. dowiesz się jak na niego wejdziesz!
To tyle <3
Papatki :))

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 55 ,,Nie wierzysz mi?''

CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
_________________________________________________________________________________
Violetta
-Violu, bo widzisz ja...-zaczął nie pewnie 
-No mów tato o co chodzi?-zapytałam
-Muszę wyjechać z mamą na kilka dni...
-I?
-Zostaniesz z Angie, dobrze?
-Jasne
-Ok. Muszę już iść. Pa córeczko-powiedział i wyszedł
-Ehh... Cały mój tata jak zawsze przesadza...
-Aj Violu, daj spokój on się tylko martwi-dodał Tomas
-No wiem, a dlaczego jesteś taki smutny?-zapytałam zmartwiona
-Bo widzisz ja też muszę wyjechać. Jeszcze nie wiem na ile...
-Ale jak to? Dokąd?
-Moja babcia jest w ciężkim stanie, nie wiem ile jeszcze będzie żyła, więc muszę do niej pojechać...
-Do Hiszpanii, prawda?
-Tak. I...-spuścił głowę
-Chyba nie chcesz powiedzieć tego co ja myślę, że chcesz...
-Przepraszam cię, ale... musimy zerwać...
-Dlaczego?
-Nie chcę, żeby nie było mnie przy tobie kiedy będziesz mnie potrzebowała. A poza tym nie wiem czy wrócę do Buenos Aires...
-Tomas, powiedz po prostu, że już mnie nie kochasz i nawet nie chcesz spróbować związku na odległość
-Ale to nie prawda! Nie wierzysz mi?
-Oczywiście, że ci wierzę...
-Więc zrywamy. Żegnaj-dodał i wyszedł
Ja ciągle oszołomiona tym co się stało rzuciłam się na łóżko szpitalne i zalałam się łzami...
[Następnego dnia...]
Francesca
Obudziły mnie ciepłe promyki słońca, które wpadały przez okno i ogrzewały moją twarz. Chciałam sprawdzić, która godzina, więc odblokowałam telefon, ale pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy to był dzień tygodnia-sobota. Ucieszyłam się niezwykle! Zaczęłam skakać jak szalona po całym pokoju!
-Dzisiaj sobota! Nie idę do Studia!-krzyczałam sama do siebie
Nie to, że nie lubię chodzić do szkoły, ale jestem strasznym leniem...
-Na co ja jeszcze czekam?!-ponownie krzyknęłam
Muszę zadzwonić do Marcusia...
{Rozmowa telefoniczna F-Francesca, M-Marco}
F-Cześć kochanie!
M-Cześć Fran!
F-Wiesz co dzisiaj jest?
M-Nie, powiesz mi?
F-Zgaduj!
M-Twoje urodziny?
F-Nie.
M-Pierwszy dzień wakacji?
F-Nie.
M-Dzień świstaka?
F-Nie. A swoją drogą dlaczego miałby to być akurat dzień świstaka?
M-No nie wiem, świstaki to takie fajne zwierzątka...
F-To wiesz jaki dzisiaj dzień?
M-Nie, proszę powiedz mi...
F-SOBOTA!!!
M-No wiem...
F-I?
M-I to nie jest dzień świstaka-powiedział smutnym głosem
F-Daj spokój z tym świstakiem! Zaraz do ciebie przyjdę i zaplanujemy dzisiejszy dzień. Papatki!
M-Pa...
Violetta
Moje życie przestało mieć sens bez Tomasa! Więc postanowiłam je zakończyć, niespostrzeżenie wymknęłam się ze szpitalnej sali i poszłam do łazienki. Usiadłam pod ścianą, wyjęłam żyletkę i już miałam się pociąć, ale ktoś złapał mnie za rękę...
______________________________________
Kto przyszedł do Vilu?
Co zaplanuje Maresca?
Czy Tomas wróci?
Gdzie jadą German i Maria?
Taki sobie nudny mi wyszedł, ale to Wy oceniacie :) 
ZAPRASZAM NA BLOGA, KTÓREGO PROWADZĘ WRAZ Z KATHLEN FERRO: KLIK
Dzieło moje i Francescy Restó: 
xDD
Ciao;*

czwartek, 16 stycznia 2014

NAGRODY!

Na początek bardo przepraszam, za to, że miały być wcześniej, a są dopiero teraz ;c
Nie owijając w bawełnę... oto one :)
Nagrody dla Kaśki za zajęcie I miejsca:
Polecam bloga: KLIK
I kolaż:
 II kolaż:
GRATULUJĘ GENOWEFO :*
Nagrody dla Mio za zajęcie II miejsca:
I kolaż (przepraszam, że taki sam jak Kaśki, ale nie mogłam znaleźć więcej zdjęć (w dobrej jakości) z Fedemiłą :c):
II kolaż:

GRATULUJĘ ŻEROMIRO:*
Nagroda dla Francescy za zajęcie III miejsca:
I kolaż (zrobiłam z Martiną, bo nie napisałaś z kim chcesz):
GRATULUJĘ ROZO!
Nagroda pocieszenie dla Gabi:
Dedykacja muzyczna:

GRATULUJĘ (nie mam przezwiska :c) :*

To wszystkie nagrody! 
Ps. Rozdział pojawi się może dzisiaj lub jutro ;)
A na koniec... Xabi przypomina o ,,Violetta2'' (to co jest napisane na kartce tłum. Dziś #Violetta2 Nie przegap!!!'')



poniedziałek, 13 stycznia 2014

WYNIKI KONKURSU!!!

Na początek chciałabym podziękować wszystkim osobą, które wzięły udział. Cieszę się, że podjęłyście to wyzwanie i od razu mówię WSZYSTKIE OS BYŁY CUDOWNE! Bardzo ciężko było mi się zdecydować, ale musiałam to zrobić.
Teraz przypomnę jakie są nagrody:
I miejsce: 2 kolaże (z wybraną postacią/postaciami) i polecenie bloga
II miejsce: 2 kolaże (z wybraną postacią/postaciami)
III miejsce: 1 kolaż (z wybraną postacią/postaciami)
Dostałam 4 OS od: Mio Akanishi (Żeromiry), Kaśki Ferro (Genowefy), Francescy Restó (Rozy) i Seleny Tavelli :)
Dziękuję Wam bardzo za udział, a teraz do rzeczy! Najpierw dodam wszystkie 4 prace, aby każdy mógł je przeczytać ;*
1.OS od Mio:

~One Shot o Viomas. Nie patrz w przeszłość, żyj ty raźniejszością i ciesz się życiem.

   Go  już  nie  ma, odszedł  i nigdy  nie  wróci  z tą myślą  budziłam  się  codziennie  rano. Hej Jestem  Violetta  Castillo mam 19 lat i mieszkam w Buenos Aries.
Dzień zaczynał  się  normalnie myślałam że będzie taki  jak  zwykle   jednak nie  wiedziałam  jak bardzo  się  myliłam. Jak co rano  podeszłam  do szafy  i  wyciągnęłam  pierwsze lepsze ubrania z brzegu. Z przygotowanymi  ubraniami  ruszyłam  do łazienki, strój składał  się  z czarnych  rurek , bladoróżowej bluzki  z  napisem I love you i  tenisówek tego samego koloru co bluzka. Włosy rozczesałam i  zostawiłam  rozpuszczone, nałożyłam  delikatny makijaż  i  zeszłam  na dół. Moi rodzice jak zawsze byli w pracy nie pamiętam kiedy ostatnio się pojawili w domu, ciągle albo jeździli na podróże służbowe albo po prostu robili sobie wakacje ras sumując zawsze siedziałam sama w tym ogromnym domu, tylko czasami przyjeżdżają  ale to tylko po to żeby zabrać z domu potrzebne im rzeczy. Nigdy się mną nie interesowali i wątpię żeby się to zmieniło. Pomimo to kocham swoich rodziców i nie chciałabym ich stracić.
Przygotowałam sobie  naleśniki  z czekoladą których po pięciu minutach już nie było, po skończonym posiłku umyłam  zęby  i  wyszłam  przejść  się po mieście.  Przechadzając  się po pustych uliczkach Buenos Aries  rozmyślałam  nad swoim życiem głównie o wydarzeniu  sprzed dwóch  lat, tak bardzo  chciałabym  o tym zapomnieć jednak nie potrafiłam ilekroć  próbowałam przypominał  mi się jego uśmiech, nastawienie do życia , wszystkie spędzone z nim chwilę, ależ ja byłam wtedy głupia pomyślałam, gdyby nie moja lekkomyślność  Derek by jeszcze żył. Zdarzyło się to dwa lata temu razem z moim najlepszym przyjacielem Derekim  spacerowaliśmy po mieście. Kiedy przechodziliśmy przez pasy nie zauważyłam jadącego tira, Derek widząc to odepchnął mnie. Kierowca nie zdążył  wyhamować    uderzył w mojego przyjaciela. Wezwałam karetkę , która zjawiła się po nie całych dziesięciu minutach,  zabrali go do szpitala bardzo starali się go uratować ale nie dali rady Derek odszedł i to wyłącznie przeze mnie, na same wspomnienie tej historii zaczęły mi lecieć łzy po policzkach które bardzo szybko otarłam. Mimo że zdarzenie to miało miejsce dwa lata temu nie potrafię się z tego otrząsnąć aż do dziś. Oczywiście mam wspaniałych przyjaciół  którzy starają mi się pomóc jak tylko mogą, jestem im za to bardzo wdzięczna ale  to nie pomaga już zawsze  będę się obwiniać za to co spotkało Dereka.
Byłam tak pogrążona myślami  że nie zauważyłam  idącego przede mną chłopaka on chyba też był zamyślony ponieważ również  mnie nie zauważył , zderzyliśmy się ze sobą  i z hukiem uderzyliśmy o chodnik.  Trochę obolała podniosłam  wzrok do góry i ujrzałam  bruneta o pięknych hipnotyzujących oczach.
-Przepraszam nie zauważyłam cię – powiedziałam.
-Nie przepraszaj to moja wina – odpowiedział.
-Jestem Violetta Castillo  – uśmiechnęłam się  i podałam mu rękę.  Odwzajemnił  gest i również się uśmiechnął.
-Tomas Heredia, miło cię poznać. –powiedział.
-Mi również.
-Może się jeszcze kiedyś zobaczymy? – zapytał
-Bardzo chętnie – odpowiedziałam na co chłopak się uśmiechnął. Potem jeszcze chwilę porozmawialiśmy, wymieniliśmy się numerami i ruszyliśmy w swoje strony.  Chłopak bardzo mi się spodobał i chciała bym  go znów spotkać. Dzięki niemu na tą jedną krótką  chwilę zapomniałam o otaczających mnie problemach. Po spacerku wróciłam do domu i zerknęłam na zegarek było  w pół do ósmej, długo spacerowałam pomyślałam i zaczęłam przygotowywać kolacje zwykle robi to Olga ale jest teraz na miesiącu miodowym razem z Ramallo xD. Kiedy stanęłam przy piecu uzmysłowiłam sobie że nie umie nic gotować więc postanowiłam zamówić jedzenie z mojej ulubionej knajpki „Resto Bend”.  Na zamówienie czekałam piętnaście minut aż po całym mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka  do drzwi. Szybko podbiegłam do drzwi chwytając po drodze pieniądze za zamówienie. Gdy otwarłam  drzwi  to co ujrzałam zdziwiło mnie, stał tam Tomas którego spotkałam dziś na spacerze on chyba też był zdziwiony ponieważ jak mnie zobaczył zrobił wielkie oczy. W sumie  to jest trochę dziwne w końcu Buenos Aries to duże miasto a mi udało się go spotkać już dwa razy dzisiaj  nie wielkim przedziale czasowym. Po paru minutach Tomas się otrząsnął i powiedział:
-Cześć, proszę to twoje zamówienie.
-Hej, dziękuje ile płace? – zapytałam się.
-16, 70 – odpowiedział po czym wręczyłam mu pieniądze.
-A może wejdziesz? – zapytałam się go z nutką nadziei  głosie.
-A nie będę sprawiał problemu?- odpowiedział pytaniem.
-Pewnie że nie- odpowiedziałam.
- W sumie to i tak było moje ostatnie zamówienie więc bardzo chętnie.- powiedział. Wszedł do środka. Usiedliśmy na kanapie. Po chwili zapytałam:
-Chcesz coś do picia? – Zapytałam.
-Tak chętnie – odpowiedział. Po czym poszłam do kuchni, nalałam do dwóch szklanek sok pomarańczowy i  wróciłam do salonu.
-Proszę – Powiedziałam i  wręczyłam Tomasowi szklankę z sokiem.
-Dziękuje.
-Więc, kiedy przyjechałeś do Buenos Aries? – zapytałam.
-Tydzień temu  przyleciałem z Madrytu– odpowiedział.
-Byłam kiedyś w Madrycie jest tam bardzo pięknie – odparłam.
-Tak to prawda – potwierdził.
-To może obejrzymy jakiś film? – zapytałam.
-Chętnie – odpowiedział.
-Okej, to ty coś wybierz a ja pójdę  zrobić  popcorn – Powiedziałam na co on tylko pokiwał głową. W kuchni zrobiłam popcorn i zabrałam napoje.
-To co oglądamy?- Zapytałam wchodząc  do pokoju.
-„Percy Jeckson i Bogowie Olimpijscy” – Powiedział.
-Nie, książka jest dużo lepsza – Próbowałam go odwiedź od tej propozycji.
-Czytałaś? – Zapytał.
-Tak i była świetna – odpowiedziałam.
-Okej to tak co wolisz Perci’ego czy Kolekcjoner?  – powiedział.
-To niech będzie Percy ale uprzedzam  książka  jest  lepsza – powiedziałam. Tomas tylko się uśmiechnął i włączył film  na laptopie, przy oglądaniu ciągle wymieniałam jakieś  błędy nie pokrywające się z  fabułom książki. Chłopak wtedy się ze mnie śmiał że było go chyba  słychać na końcu ulicy. Po skończonym filmie powiedział :
-No i co? Fajny był – powiedział
-Bo nie czytałeś książki – powiedziałam.
- No niech ci będzie – powiedział. Po chwili zapytał – Oglądamy coś jeszcze?
-Możemy, a co? – zapytałam.
-„Kolekcjoner”- odpowiedział.
-Musimy ?– zapytałam z nadzieją w głosie, nie chciałam tego oglądać od zawsze bałam się horrorów.
-Owszem, musimy – Powiedział po czym włączył film. W strasznych momentach wtulałam się w Tomasa co dziwne on nie protestował, wręcz przeciwnie bardziej mnie do siebie przytulał. W jego objęciach czułam się  szczęśliwa, bezpieczna, koło niego zapominałam o wszystkich otaczających mnie problemach, jednym słowem czułam się po prostu wyjątkowa nie wiem co bym zrobiła gdyby miało go zabraknąć. Nie wiem jeszcze czy to co do niego czuję to zwykła przyjaźń czy może miłość. Byłam bardzo zmęczona i zaczęły mi się zamykać powieki już po paru minutach znużył mnie głęboki sen. Nigdy nie śniły mi się koszmary lecz tej nocy było inaczej.

                                                               ~Oczami narratora~

 Śniło jej się jak rozmawia z Tomasem na początku jest wszystko w porządku , rozmawiali i cieszy szyli się swoim towarzystwem lecz nie trwa to długo. Nagle w domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi dziewczyna stanęła na równe nogi  i podbiegła ku drzwiom, to co zobaczyła całkowicie ją oszołomiło, nie wiedziała co robić, nie wiedziała co myśleć  przed sobą ujrzała na podłodze dwa zakrwawione ciała, przyjrzała się im by potwierdzić swoje przypuszczenia, tak miała racje to byli oni, jej rodzice, martwi, zaczęła histerycznie płakać, pomimo że Tomas był w domu nic nie słyszał, jakby dziewczyna przeniosła się teraz do zupełnie odległego miejsca. Zalewała się łzami, krzyczała, ale nikt jej nie słyszał, Tomas siedział na krześle i wyglądał jak posąg nie ruszał się, nie mówił, dosłownie nic ale co było najgorsze, Violetta została z tym teraz sama gdy próbowała uciec z domu, pobiec do swojej najlepszej przyjaciółki Francesci  i jej chłopaka Marco, od razu wchodziła inną stroną domu, nie mogła wyjść, nikt jej nie słyszał, Tomas stał się posągiem. Bała się, i dopiero teraz zobaczyła że jej mama trzyma w ręce kartkę, dziewczyna nie pewnie wyciągnęła z jej ręki świstek papieru nadal płacząc, pisało na nim, jedno zdanie, ale bardzo przerażające, mianowicie „Ty będziesz następna.” Kiedy brunetka przeczytała tekst, sparaliżowała się całkowicie, nie umiała się poruszać, po prostu stała z kartką w ręku nad ciałami rodziców.  Tomas nie poruszył się a ni razu, nawet nie oddychał. Ni stąd ni z owąd przed drzwiami jej domu pojawił się Leon, nie mogła uwierzyć własnym oczom to ten sam Leon którym Violetta zawiodła się najbardziej kiedy potrzebowała oparcia, w ten dzień kiedy zginął Derek, dziewczyna pobiegła do swojego chłopaka którym właśnie był Leon lecz nie ujrzała go samego, zobaczyła jak całuje się z jakąś dziewczyną, którą widziała pierwszy raz na oczy. Gdy chłopak zauważył iż Viola im się przygląda, podbiegł do niej i powiedział tylko trzy słowa „Z nami koniec.” Pomyślcie jaka siła może znaleźć się w tak nie pozornie wyglądających  trzech słowach. Po wypowiedzianym zdaniu dziewczyna całkowicie zamknęła się w sobie, bo kto by  się nie załamał? Chłopak ją zdradza w ten sam dzień gdy ginie jej najlepszy przyjaciel, do tego brak zainteresowania ze strony rodziców.  Na szczęście Violetta znów otworzyła się na świat dzięki przyjaciołom, którym jest za to bardzo wdzięczna ale wszystko wróciło gdy Leon pojawił się przed nią. Wszedł do domu, a z kieszeni kurtki wyciągnął nóż i powiedział:
-Nie chciałaś do mnie wrócić, z skora ja cię nie mogę mieć, nikt nie będzie . – To prawda, wielokrotnie prosił Violettę o przebaczenie ale ona nie była w stanie wybaczyć mu tego co jej zrobił.
-To ty zabiłeś moich rodziców?- Bardziej stwierdziła niżeli zapytała.
-Tak to ja, a teraz twoja kolej – powiedział przybliżając się do Violetty, w tej samej chwili Violetta obudziła się zalana potem obok jej łóżka siedział Tomas patrząc na nią z troską w oczach. Violetta opowiedziała mu cały jej sen i historię z przed dwóch lat. Chłopak bardzo współczuł dziewczynie  i martwił się o nią. Tomas tylko zdołał wykrztusić:
-Tak mi przykro.- Po czym przytulił do siebie dziewczynę. Mimo że znali się tylko kilka godzin, bardzo dobrze się czuli w swoim towarzystwie, czuli że mogą powiedzieć sobie bezgranicznie wszystko, bardzo sobie ufali i nie chcieli się stracić.

                                                            ~2 miesiące później~
                                                              ~Oczami Violetty~
 Minęły już dwa miesiące odkąd poznałam Tomasa, od tamtego czasu rozmawialiśmy prawie codziennie, wspieraliśmy się nawzajem i ogółem spędzaliśmy razem dużo czasu. Dzisiaj także mam się z nim zobaczyć, za nie długo powinien się tu zjawić za miej więcej za  trzy, dwie, jedną i w tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi:
-Jak zawsze punktualny – powiedziałam sama do siebie. Popołudnie mijało nam dość normalnie na wygłupianiu się, rozmawianiu i żartowaniu. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi więc poszliśmy otworzyć. W drzwiach stało dwóch policjantów, byłam zaszokowana ale wpuściłam ich do ośrodka.
-Mamy dla Pani złe wiadomości – powiedział jeden z nich.
-Jakie? – Powiedziałam przestraszonym głosem.
-Pani rodzice zginęli w wypadku samochodowym. – Łzy zaczęły mi napływać do oczy i spływać po policzkach. Tomas widząc to podszedł do mnie i do siebie przytulił.
-To nie wszystko mężczyzna który był na miejscu zdarzenia słyszał ostatnie słowa twojej matki brzmiały one tak „Powiedzcie mojej córce Violettcie że żałuje tego iż tak mało czasu jej poświęcałam i że bardzo ją kocham.”  - Gdy usłyszałam te słowa jeszcze bardziej się rozkleiłam. – W samochodzie znaleźliśmy ten list, proszę jest zaadresowany do ciebie.
-Dziękuje – powiedziałam i wzięłam od niego list.
-Jeszcze jedno czy mogłaby Pani stawić się na komisariacie jutro o 14 musimy coś jeszcze powiedzieć ale dzisiaj jest Pani za bardzo roztrzęsiona na tę rozmowę.
-Dobrze – Chwile później policjanci wyszli a ja jeszcze bardziej wtuliłam się w Tomasa. Po mimo tego że nie mieli dla mnie czasu bardzo ich kochałam i będzie mi ich brakować. Po chwili powiedziałam:
-Dziękuje.
-Za co? – Zapytał.
-Że jesteś – odpowiedziałam.
-I zawszę będę – powiedział, chwilę jeszcze postaliśmy aż się trochę uspokoiłam. Odkleiłam się od Tomasa i postanowiłam sprawdzić zawartość koperty. Otworzyłam ją i w środku ukazał mi się świstek papieru, pisało tam jedno zadnie, mianowicie:  „Ty będziesz następna.” – Przestraszyłam się, nie mogłam uwierzyć w to co widzę, po chwili powiedziałam:
-Tomas, dzieją się zdarzenia z mojego snu, najpierw umierają moi rodzice a jestem pewna że to nie był zwykły wypadek a teraz… - Urwałam na chwilę.
-A teraz co? – Zapytał przerażony.
-Spójrz na to – powiedziałam i pokazałam kartkę. Tomas również nie mógł uwierzyć co właśnie widzi.
-A …. a, jeżeli to Leon? – Zapytałam przerażonym głosem.
-Nie martw się, wszystko będzie dobrze- zapewniał mnie Tomas, nikt nie umiał by sobie wyobrazić jak bardzo chciałabym aby była to prawda.
-Violu, jutro pójdziemy na komisariat, opowiemy im wszystko i pokażemy im ten list dobrze? – Zapytał.
- Dobrze – odpowiedziałam i ponownie wtuliłam się w Tomasa zalewając się łzami.

                                                                 ~Oczami Tomsa ~
Następnego dnia obudziłem się obok śpiącej, zapłakanej Violetty. Kiedy patrzę na nią w takim stanie czuję ból, żal, cierpienie? Czasem się zastanawiam czy nie zakochałem się w brązowookiej Ele nawet jeśli ona ma teraz dużo na głowie ważniejszych spraw i pewnie widzi we mnie tylko przyjaciela. Zostałem z nią na noc ponieważ nie chciałem jej zostawić w takim stanie, martwiłem się o nią i bałem. Dzisiaj mieliśmy iść na komisariat porozmawiać z funkcja riuszami policji, powinniśmy być tam na czternastą a jest godzina 12:30???? Jak mogliśmy tak długo spać? Muszę obudzić Viole bo się nie wyrobimy. Gdy obudziłem brunetkę, zaczęliśmy się przygotowywać. Gdy skończyliśmy się ubierać  i jeść śniadanie była godzina 13:30. Nie tak źle pomyślałem. Szybko wyszliśmy z domu, kierując się do samochodu. Po nie całych dwudziestu minutach staliśmy już koło komisariatu policji. Weszliśmy do środka i zaczęła się dość nie  przyjemna rozmowa.
-Proszę Pani  nie chcieliśmy Pani wczoraj jeszcze bardziej denerwować więc powiem to teraz, ten wypadek samochodowy to nie by ł przypadek ktoś przeciął chamulecę – powiedział funkcjonariusz.
-Widzisz mówiłam ci Tomas że to nie mógł być zwykły wypadek – powiedziała Violetta.
-Proszę Pana ten list który mi Pan wczoraj wręczył…- powiedziała Viola.
-Tak o co chodzi? – Zapytał policjant.
-Niech Pan sam zobaczy. – Powiedziała i podałamu kartkę.
-Nie dobrze – Powiedział.- Ale nie martw się tym przydzielimy ci ochronę. – Zapewniał funkcjonariusz, uspokajając trochę Viole.
-Ale wracając do samochody znaleźliście jakieś ślady? – Zapytałem.
-Tak znaleźliśmy odciski palców nijakiego Leona Verdasa, znacie go może? – Na dźwięk wypowiedzianego imienia ja i Viola zamarliśmy.
-Tak proszę Pana znam go, to mój były chłopak – Powiedziała  Violetta.
-Czy zaszła pomiędzy wami jakaś  sytuacja po której Leon chciał by się zemścić na Pani? – Zapytał policjant.
-Tak, myślę że tak, dwa lata temu złapałam Leona zdradzaniu Mnie, zerwał ze mną ale już tydzień po zerwaniu, wielokrotnie przychodził do mnie i prosił abyśmy do siebie wrócili lecz ja nie umiałam mu wybaczyć mu tego co zrobił. – Powiedziała Violetta.
-Więc myśli Pani że ten Leon chce się na tobie zemścić bo nie chciałaś do niego wrócić? –zapytał.
-Tak – Potwierdziła.
-A czy wiedzą państwo gdzie znajduję się jego miejsce zamieszkania? – Zapytał.
-Niestety nie wiem, półtorej roku temu wyprowadził się i nie widziałam go od tamtego czasu. – Odpowiedziała.

                                                                 ~Oczami Narratora~
Minęło już pół roku od wypadku rodziców Violetty, wszystkie dowody wskazywały na Leona co nie było pomyłkom, znaleźli go a on bez mrugnięcia okiem przyznał się do zarzucanych mu czynów. Skazali go na dożywocie, oczywiście nie obyło się bez grożenia Violettcie i Tomasowi mówił że to jeszcze nie koniec i że się zemści ale oni jakoś bardzo się tym nie przejmowali. Violetta skończyła dręczyć się ciągłymi myślami o jej rodzicach i Dereku, zaczęła cieszyć się życiem to Co pragnęła od zawsze. Co do Tomasa i Violetty bardzo cieszyli się z wieści o aresztowaniu Leona, przez tą całą sprawę bardzo się do siebie zbliżyli i nie odstępowali się na krok, dzień po wydaniu wyroku na Leona postanowili to uczcić więc zaprosili wszystkich swoich przyjaciół  Maxi przyszedł z Naty, Ludmiła z Federico, Francesca z Marco, Cami z Brodway’em  i Angie z Pablo, te osoby jej bardzo pomogły gdy przechodziła ciężki okres ale jednak najbardziej pomógł jej Tomas. Heredia miał dla Castillo pewną niespodziankę która na zawsze odmieniła ich życie. W dzień  gdy mieli uczcić schwytanie Leona wszyscy zebrali się w restauracji i zasiedli do stołu, po skończonym posiłku Tomas uklęknął przed Violettą i wypowiedział te magiczne słowa „Wyjdziesz za mnie?” które pozostaną w pamięci Violetty na zawsze ona oczywiście  się zgodziła i stała się najszczęśliwszą dziewczyną na całym  świecie.

                                                                   ~Dzień ślubu ~
Violetta bardzo się stresowała, bała się że coś pomyli i się ośmieszy ale czuła  też szczęście ponieważ wiedziała że za niecałą godzinę zostanie Panią Heredia. Wszystko szło pomyślnie aż doszło do zakładania obrączek Violetta wiedziała że wszystko poszło za łatwo no i cóż nie myliła się w chwili gdy Tomas zakładał obrączkę na palec Violetty, spadła mu na podłogę przez co gonił ją po całym kościele, na co wszyscy zgromadzeni wybuchli głośnym, nie pohamowanym śmiechem. Gdy Tomas w końcu złapał pierścionek, założył go Violettcie na palec i nastąpił ten magiczny moment kiedy ich usta złączyły się namiętny pocałunek. Po ceremonii kościelnej udali się na wesele. Reszta ich życia układała się jak w bajce, Leon nie dotrzymał obietnicy i już nigdy nie zjawił się w ich życiu.  Brązowooka urodziła zdrową córeczkę którą nazwali Amelia. Może zabrzmi to jak kolejnej bajki dla dzieci ale to prawda dalej już żyli długo i szczęśliwie.  

OS od Kaśki:
   < USUNIĘTY NA PROŚBĘ AUTORKI >

OS od Francescy:
One Shot o Viomasie na konkurs ;* : ,,Wielki dzień''
Violetta
Wstałam wcześnie i poszłam do toalety. Nie chciało mi się, ale myśl o tym że ja i Tomas znaleźliśmy szczęście podniosła mnie na duchu. Umyłam twarz i zęby. Wróciłam do pokoju i dostałam sms. 
-To sms od Tomasa!-wykrzyknęłam wesoło.
Vilu, spotkamy
się dzisiaj na placu o 15:30?
/Tomas
Odpisałam mu:
Dobrze.
/Violetta
Muszę się przygotować. Dzisiaj jestem umówiona jeszcze z Francescą na zakupy. Wzięłam beżową sukienkę z szafy, do tego beżowe butki na koturnie. Rozczesałam włosy i zostawiłam rozpuszczone. Na usta nałożyłam błyszczący różowy błyszczyk i zrobiłam makijaż. Byłam już gotowa na zakupy, miałyśmy się spotkać w centrum. 
-Mam nadzieję że się nie spóźnię.-powiedziałam do siebie wychodząc.
Szłam wolno parkiem aż wpadł na mnie jakiś koleś.
-Przepraszam.-wymamrotał.
-Jakie przepraszam?! Śpieszę się na spotkanie z koleżanką!!!-najechałam na niego bez powodu, i poszłam dalej.
Doszłam do centrum handlowego i zobaczyłam Fran z jej córeczką, Martiną.
-Hej.-podbiegłam.
-Cześć.-odpowiedziała.-Musiałam wziąść małą, bo Marco jest na spotkaniu.
-Jakie słodkie maleństwo.-patrzyłam na Martinkę, a Francesca uśmiechnęła się.-Cała mamusia.-powiedziałam.
-Ooo dziękuję.-powiedziała Fran.-Idziemy na te zakupy?-zapytała zniecierpliwiona.
-Tak.-poszłyśmy.
Cały dzień byśmy mogły tak gadać i chodzić po sklepach, ale była już 14:30.
-Franuś, ja bardzo cię przepraszam, ale muszę iść umówiłam się z Tomasem.-powiedziałam.
-Ok. Też już się zbieram, Tini musi iść na drzemkę.
-Pa.-cmoknęłam ją w policzek i poszłam do domu się przygotować.
Doszłam do domu o 14:45 czyli zostało mi tylko... 45 minut!
Zdążyłam praktycznie tylko wziąść pamiętnik i popsikać się perfumami, nie chciałam się spóźnić. Doszłam na plac o 15:25. Ale Tomas już czekał.
-Hej.-powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Cześć.-odpowiedziałam.
Tomas
-Violu.-zacząłem mówić.
-Tak?
-Nie wiem jak ci to powiedzieć.
-Od początku.-powiedziała a ja westchnąłem.-Tomas, zaczynam się martwić.
-Violu.-zacząłem znowu.-Wyjdziesz za mnie?-dałem jej kwiaty które trzymałem za sobą i pierścionek.
-Tomas, nie wiem co powiedzieć.
-Czyli nie?
-Oczywiście że tak.-pocałowała mnie a ja ją.
Po naszym pocałunku, założyłem jej na palec pierścionek.
Violetta ( 1 miesiąc później )
-Musimy zacząć myśleć o ślubie.-powiedział mój narzeczony, a ja kiwnęłam głową.
-Może za 3 miesiące?
-Aż?
-Trzeba wszystko przygotować.
-No dobrze.
-Będziesz sobie musiał poczekać.
-No będę. Ale warto.-uśmiechnął się.
-Nie bierz mnie na uśmiech.-powiedziałam.
-Dobra.
Tomas ( 3 miesiące później )
Dzisiaj jest dzień ślubu, ale się stresuję. Nawet nie wiem czym, ale wiem że czkeałem na ten dzień całe życie, i to właśnie Violetta jest moją wymarzoną dziewczyną. Przyszedł do mnie Marco.
-Siema.-powiedział.
-Cześć.-odpowiedziałem.
-Zdenerwowany?
-Trochę.
-Bardzo.
-Wcale nie.
-Tak. Przyznaj.
-Dobra masz rację.
-No a kiedy nie miałem xD
-Tsa. 
-A czym się tak denerwujesz?-zapytał.
-Chcę żeby wszystko dobrze poszło.-powiedziałem i usiadłem.-A tobie jak idzie w związku?
-Heh, dobrze.
-Aha. Jak twoja córka?
-Też ok. Przyjdzie ze mną.-uśmiechnął się.-Muszę się zbierać.
-Ok. Pa.-powiedziałem.
-Pa.-odpowiedział.
Violetta
Mój wielki dzień. Ale się nie mogę doczekać ;)
-Franuś.
-Tak?-zapytała moja koleżanka która sobie grała na telefonie.
-Może być taki kolor paznokci?
-Ta, jasne.-odpowiedziała bez entuzjazmu lampiąc się w telefon.
-Fran!-krzyknęłam.
-Wygrałam!-krzyknęła na to ona.-Mówiłaś coś?-zapytała.
-Grr...
-Oj no sory.
-Prawidłowo.-powiedziałam.
-Więc co mówiłaś?
-Czy będzie mi pasować ten odcień do sukienki.
-Włosy, kolorem nie zbyt ci pasują.
-Chodzi o paznokcie!-krzyknęłam ponownie.
-Dobra, dobra.-powiedziała.-Już się uspokuj. Przecież nie chcesz mieć zmarszczek na ślubie.-uśmiechnęła się.
-Ble ble ble.
-Gniewasz się?-zapytała smutnym głosikiem, wiedziałam że udaje.
-Tak.-odpowiedziałam poważnie, kłamałam.
-Łeeee.-powiedziała.-Ale na serio?
-Pytasz czy serio?
-Tak.
-Nie serio.-zaczęłam się śmiać.
-No wiem że na mnie to się nie da fochać xD
-No nie da.-przytuliła mnie.
-Na którą masz ślub?-zapytałam.
-Na 16:00. A która jest?
-15:30.
-Co my tu jeszcze robimy?
-Marco może po nas przyjechać.-powiedziała.
-To zadzwoń do niego.
-Ok.
25 min. później w kościele.
-Przepraszamy za spóźnienie.-wbiegłyśmy z Fran (moją świadkową) do kościoła.
-Jeszcze macie 5 minut.-oznajmił nam ksiądz.
-Dobrze.-poszłyśmy na chwilę na dwór.
-Jak kolejny raz wyjdziesz z tego koscioła będziesz już panią Heredią.-pocieszyła mnie Fran.
-No pewnie.-mruknęłam, i podszedł Tomas.
-Jak pięknie wyglądasz.-powiedział.
-Ty też.-usmichnęłam się.
-Zdenerwowana?-zapytał.
-Tro...-nie dokończyłam mówić bo wybiła 16:00.
-Idziemy.-powiedział Tomas.
Weszliśmy do kościoła a ksiądz już na nas czekał. Podeszliśmy, a on powiedział.
-Dzisiaj połączymy małżeństwem tu obecnych Violettę Castillo i Tomasa Heredię.-spojrzałam wtedy na niego a on na mnie.-Tomasie bierzesz za żonę tu obecną Violettę?.-zapytał.
-Tak.-powiedział z uśmiechem.
-A czy ty Violetto biedzesz za męża tu obecnego Tomasa?
-Tak.-uśmiechnęłam się do niego.
-Więc. Ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować.-pocałowałam Tomasa a on mnie.
Nasz pocałunek trwał trochę długo :)
-Ekhm.-odkrztusił ksiądz, a my przerwaliśmy pocałunek.-Można się rozejść.-i po prostu sobie poszedł.
-Idziemy?-powiedział Tomas.
-Tak.-odpowiedziałam.
Wyszliśmy i pojechalismy na przyjęcie. Spotkaliśmy tam przyjaciół i rodzinę. 
Odbyło się przyjęcie, a po przyjęciu pojechaliśmy do naszego domu który kupiliśmy. Tomas przygotowywał coś na kolację, a ja zapisywałam moją ostatnią stronę w pamiętniku.
,,Drogi pamiętniku, pewnie już
jestem za duża na pamiętnik,
ale musiałam napisać
o moim wielkim dniu-ślubie z Tomasem.
Teraz już nie jestem Violettą Castillo, 
jestem Violettą Heredią. 
W końcu znalazłam szczęście ;) 
To był mój wielki dzień.''
Pamiętnik pisała Violetta Heredia (Castillo)

OS od Seleny:
„Piosenka łącząc dwa samotne serca sprawiła szczęście niewyobrażalne dla nikogo oprócz tych którzy jego zaznali”
Narracja trzecio osobowa
Pewna czarnowłosa dziewczyna, pochodząca z Włoch nie miała szczęścia w miłości. Miała wszystko o czym marzyła: oddanych przyjaciół własny bar. Jednak brakowało jej osoby, która by była przy niej w każdym momencie i który by ja pokochała. Kiedyś była zakochana w Tomasie, lecz on kochał jej przyjaciółkę Violettę. Po tym stracił wiarę i nadzieję w to że spotka chłopka swojego życia. Jednak wszystko się zmieniło gdy poszła ze swoimi przyjaciółmi do baru karaoke. Każda przyszła ze swoim chłopakiem oprócz niej. Każdy śpiewał a ona się tylko patrzyła w jeden punkt. W chłopaka który siedział przy sąsiednim stole. Miał czarne włosy i  bandankę na głowie. Dziewczyna westchnęła na samą myśl o tym że chłopak nie zwróci nigdy na nią uwagi. Po chwili chłopak wstał i gdzieś odszedł. Nagle z głośników rozległ się głos prowadzącego:
-A teraz na scenę zapraszam wschodzącą gwiazdę sceny Marco!
Dziewczyna spojrzała w stronę sceny i zauważyła go, chłopaka który przed chwilą siedział stolik obok. Czuła że już go gdzieś widziała. Ona była nawet pewna że go zna.
Z ust chłopaka wydobył się pierwszy wyraz, a dziewczyna aż zaniemówił z wrażenia. On miał naprawdę wielki talent. Po chwili chłopak podszedł do dziewczyny i wciągnął ja na scenę. Dziewczyna nie pewna czy dobrze robi spojrzała w stronę swoich przyjaciół którzy tylko się uśmiechnęli promiennie i kiwnęli głową na tak czyli żeby weszła na scenę. Dziewczyna za radą przyjaciół weszła za chłopakiem na scenę. Po drodze wzięła mikrofon i zaczęła śpiewać. Ich głosy idealnie łączyły się w całość. Chłopak złapał ją nagle za rękę a przez jej ciało przeszedł dreszcz emocji. Gdy skończyła się piosenka chłopak przybliżył się do dziewczyny lecz wepchnęła się Ludmiła i nie dała dokończyć Marco to co chciał zrobić.
-Dziękujemy już za występ. Teraz posłuchacie jak śpiewa prawdziwa gwiazda.
Francesca i Marco zeszli ze sceny
Zaśpiewała swoje „Destinada a Brillar”. Każdy bił brawo oprócz Marco i Fran którzy byli wciąż niezadowoleni z tego że zepsuła im tą chwilę. Dziewczyna podeszła do chłopaka lecz ten rozmawiał ze swoim bratem. Nie zauważył dziewczyny po prostu. Poczuła żal w sercu. Podoba się jej chłopak który po jednej piosence się do niej nie odzywa mimo że przed chwilą prawie się pocałowali.
-Co jest Fran? –zapytała przyjaciółkę Violetta
-Nic takiego-odpowiedziała Francesca smutno
-Aha już to widzę. Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Przecież możesz mi zaufać.
-No dobra ale nie mów tego nikomu ok.?
-No ok.
-To więc tak. Ten chłopak z którym śpiewałam naprawdę mi się spodobał. Po piosence prawie się pocałowaliśmy, ale mniejsza o to. Ja myślałam że podobam się jemu ale jak podeszłam on nie zwrócił na mnie uwagi. Nawet na mnie nie spojrzał. A teraz powiedz mi co ja mam takiego że odpycha ode mnie facetów. –zapytała dziewczyna ze łzami w oczach
Violetta wiedziała że Francesca cierpi z powodu miłości.
-Nie martw się. Jeszcze znajdziesz chłopaka który się w tobie zakocha.
-No ciekawe kiedy. Za 10 czy 20 lat. Ty to masz powodzenie u chłopaków. A ja jestem brzydka wykrzyczała
-Wcale nie jesteś brzydka-usłyszała głos za sobą
Odwróciła się i spojrzała na właściciela głosu. To był on. Chłopak z bandanką.
-Jestem Marco. Miło mi-przywitał się chłopak
-F -F –Francesca-wyjąkała dziewczyna
-Piękne imię-powiedział chłopak-Mogę cie odprowadzić do domu?
Dziewczyna chciała powiedzieć że idzie z przyjaciółmi ale gdy się odwróciła nikogo nie było.
-Ok.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie. Podszedł bliżej do dziewczyny i ruszyli wolnym krokiem w stronę domu dziewczyny. Nic nie mówili bo nie chcieli zmącić tej pięknej chwili niczym. Po 10 minutach doszli do domu Francesci.
-Może się jeszcze kiedyś spotkamy
-Może-odpowiedziała dziewczyna
-No to do zobaczenia-powiedział chłopak i pocałował ją delikatnie w policzek.
Przez jej ciało przeszedł dreszcz.  Zamknęła oczy. Gdy je otworzyła chłopak już odszedł.
-Do zobaczenia-wyszeptała po cichu.
Weszła do domu i od razu zaczęły się pytanie jej brata
-Gdzie byłaś? Z kim? Co robiłaś? I kto to był ten chłopak?
-Jej Luca. Czy ty mi dasz kiedyś żyć swoim własnym życiem bez pytań. One mnie dręczą jeśli się jeszcze nie domyśliłeś. Ja za miesiąc skończę osiemnaście lat. Rozumiesz O-S-I-E-M-N-A-Ś-C-I-E. –przeliterowała dziewczyna.
Weszła po schodach i rzuciła się na swoje wygodne łóżko w swoim pokoju.
W tym samym czasie chłopak wracając do domu zatrzymał się bo nie mógł uwierzyć. Jego najlepszy przyjaciel stoi przed nim we własnej osobie.
-Fede? –zapytał z niedowierzaniem
- No a kto niby? Duch? Stary ile my się nie widzieliśmy?
-A z 10 lat
-Sporo. Zmieniłeś się i to na lepsze.
-No ba. Przecież zawsze byłem boski a teraz jestem bardziej boski niż kiedyś-powiedział i wybuchł śmiechem
Fede który  nie załapał na początku żartu sam po chwili zaczął się śmiać.
-Marco? A co ty właściwie robisz tutaj sam o-spojrzał na zegarek- 23:30 w nocy?
-Odprowadzałem
-Dziewczynę wciął mu się Fede
-Nie. Poznałem tą dziewczynę w barze karaoke no i wpadała mi w oko szczerze mówiąc.
-O ktoś się tu zakochał widzę.
-Bez przesady. Znając życie już nigdy jej nie spotkam-powiedział ze smutkiem w głosie.
 -Skąd wiesz?
-Bo ja nie mam szczęścia w miłości
-Ta jasne. A właściwie zapisałeś się do jakiegoś studio czy coś bo ja wiem że ty zawsze lubiłeś muzykę.
-Nie ale szukam jakiegoś dobrego studio-powiedział
-Wiesz co może zapiszesz się do studio on beat ja tam chodzę i wiele pięknych dziewczyn-rozmarzył się Fede
-No mogę spróbować
-Dobra to jutro o 10:00 przyjdę po Ciebie Oki?
-Okej
-Do jutra-krzyknął na pożegnanie Fede a Marco wszedł do domu i położył się na łóżku.
Próbował zasnąć lecz jego myśli zaprzątał ta dziewczyna z baru karaoke.
Dziewczyna nie mogła zasnąć przez dłuższy czas bo myślała o tym chłopaku.
Oboje nie wiedzieli że niedługo los znów postawi ich na swojej drodze.

„Dzień później”
Dziewczyna ruszyła do studio. Dzisiaj odbywają się przesłuchana do studio. Do szkoły wpadł Federico i szukał Pablo. Francesca jako dobra przyjaciółka pomogła mu Go  szukać. Gdy znaleźli go Fede się zapytała:
-Pablo czy może wziąć udział w przesłuchaniach mój przyjaciel?
-Ale zapisy są już zamknięte.
-Proszę bo mu bardzo zależy?

-No dobra ale ma być dzisiaj o 11 w Sali przesłuchań. Bo jak nie to niestety.
-Okej będzie na pewno.
-Fede a właściwie jak ma na Imnie twój przyjaciel? –zapytał Pablo
-Marco
Dziewczyna gdy usłyszała to imię myślała że zaraz padnie ze szczęścia. Czy to ten Marco a może inny? Musi go zobaczyć by być pewna że znowu się spotkają. Musi.

„Godzina 10:30 studio”
Na teren studio wszedł chłopak o czarnych włosach i ślicznych brązowych oczach. Gdy jakaś dziewczyna go zauważyła od razu zaczęła do niego wzdychać. Jednak jego to nie interesowało. Nie zwracał w ogóle uwagi na te dziewczyny. A że nie zwracał na nie uwagi nie zauważył również tej jednej dziewczyny. Patrzyła się ona na niego poważnym lecz troszkę rozmarzonym wzrokiem. W pewnym momencie chłopak się zatrzymał i spojrzał na nią. Rozmawiała ze swoją koleżanką. Lecz tak naprawdę tylko udawała bo tak naprawdę patrzyła kątem oka cały czas na chłopaka. Ten zauważając że dziewczyna nie zwróciła na niego uwagi ruszył za swoim przyjacielem do Sali przesłuchań. Po 20 minutach nudy usłyszał jak wołają go na scenę. Gdy na nią wszedł zaczął śpiewać Entre tu y yo. W czasie piosenki jego wzrok skierował się na drzwi. Stała tam dziewczyna z baru. Śpiewając cały czas się na nią patrzył. Po skończonej piosence usłyszał brawa od wszystkich a największe od Francesci. Na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Zszedł ze sceny i podszedł do dziewczyny.
-A jednak znów los postawił nas sobie nawzajem na drodze-powiedział uśmiechając się przy tym promiennie.
Ona zakochała się w jego uśmiechu już pierwszy raz gdy go zobaczyła.
-Tak-wydukała po cichu
-Może dasz się umówić na spacer? Jako przyjaciele –
-Jasne. Po studio przed budynkiem? –zapytała
-Ok. Mi pasuje. –odpowiedział-To której kończysz?
-Za 40 minut-odpowiedziała
-Będę czekał przed budynkiem-powiedział i pocałował ją delikatnie w policzek
Poczuła w swoim ciele mrowienie. Było jej gorąco a jednocześnie zimno. Jednak nie czas na zajmowanie się tym co czuła tylko na to co wymyślił ten chłopak. Gdy odszedł od dziewczyny podszedł do jakiejś szatynki bo widział ją jak rozmawia z Francescą wtedy przed barem karaoke.
-Hej jestem Marco-przedstawił się dziewczynie
-Violetta.
-A ja jestem jej chłopakiem-wtrącił się chłopak Violetty-            i lepiej do niej nie zarywaj.
-Ok. tyle że ja mam do niej sprawę.
-Do mnie nawet się nie znamy.-zdziwiła się Viola
-Bo mi chodzi o Francescę. Przyjaźnisz się z nią?
-No tak jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami.
-No to super-powiedział a chłopak Violi wciąż patrzył na Noego spode łba.-Czy powiesz mi co ona lubi jeść pić jakie są jej ulubione kwiatki kolor i tak dalej?
-Jasne masz na czym pisać?
-Przygotowałem się-powiedział z uśmiechem na twarzy
-Ok. To po kolei.
-Ulubione jedzenie?
-Wszystko co włoskie
-Picie?
-Sok pomarańczowy, jabłkowy i multiwitamina.
-Ulubione kwiatki?
-Hmm ona kocha wszystkie oprócz chabrów. Ma na nie uczulenie.
-Kolor?
-Czerwony czarny i niebieski. Ogólnie mówiąc to pastelowe kolory lubi najbardziej
-Ulubiony film?
-Hmm ona kocha wszelkiego rodzaju komedie i horrory ale te drugie to wtedy gdy ma w kogo się wtulić ze strachu-powiedziała i się zaśmiała
-A teraz ostatnie. Ideał chłopaka według niej?
-Hmm z tego czego się nie mylę to  nie ma ona za dużych wymagań. Wystarczy że chłopak pokocha ja taką jaką jest i będzie cenił wszystko co ona może mu dać. A i musi kochać muzykę, być kochany i romantyczny.
-Ok. Dziękuję za pomoc. Jakby co to ani słowa Francesce. Ok.?
-O co chodzi? –zapytała włoszka która nie wiadomo skąd się pojawiła.
-E o nic takiego. Takie głupoty-powiedział Marco-To ja już może pójdę-rzucił i pośpiesznie wyszedł.
Francesca odprowadziła go wzrokiem a potem spojrzała się w stronę przyjaciółki a raczej tam gdzie przed chwilką stała bo jej już tam nie było.
W tym samym czasie chłopak który wyszedł ze studio poszedł do kwiaciarni i kupił kwiaty-stokrotki.
„Na róże jest za wcześnie” –pomyślał
Zadzwonił do kolegi. Poprosił go by zaniósł gitarę w pewne miejsce. Na szczęście nie miał problemu z namówieniem go. Po skończonej rozmowie spojrzał na zegarek za 10 minut umówił się z dziewczyną. Poszedł więc pod studio i czekał tam na nią. Po chwili ujrzał ją wychodzącą z grupką swoich przyjaciół.
Dziewczyna jak zauważyła chłopaka podeszła do niego
-To co idziemy?
-Jasne-powiedział i wyjął stokrotki zza pleców.
-Jakie śliczne. Dziękuję-powiedziała i przytuliła się do chłopaka.
-Nie ma za co-powiedział To co idziemy?
-Jasne a gdzie?
-Chodź-powiedział i złapał dziewczynę za rękę.
Ona jednak puściła ja bo czuła się trochę nieswojo. Czuła się wtedy jakby była jego dziewczyną. Gdy tak rozmyślała nie zauważyła jak już doszli do tego miejsca. Rozejrzała się  ujrzała naprawdę piękny widok. Jezioro, łąka i ławeczka która zawsze kojarzy się jej z dzieciństwem. Tak pamięta ją. To tutaj jej najlepszy przyjaciel z którym nawet przez jakiś okres chodziła napisał czarnym markerem
„Ławka Marcesci”
Uklękła koło ławki by zobaczyć czy napis który napisał jej były chłopak został. Rozstali się przez jego wyjazd do Meksyku. To było niby tak niedawno a tak naprawdę nie pamięta już nic na jego temat. Nawet nie pamięta jego imienia.
-Napisałem ten napis dosyć dawno-powiedział a dziewczynę zamurowało.
To ten sam chłopak z którym się całowała po raz pierwszy. Ten sam który wyjechał do Meksyku.
-Wiem że jesteśmy przyjaciółmi ale jak na Ciebie patrzę wiem że już Cię skądś znam-dokończył.
-Marco! –zza pleców pary dobieg krzyk.
Chłopak odwrócił się gwałtownie. Zauważył swoją byłą dziewczynę.
-Czego chcesz?
-Nie wiesz? Wrócić do Ciebie-krzyknęła i wpięła się w usta Marco.
Dziewczyna która obok siedziała widząc całą tą sytuację odbiegła. Nie patrzyła się praktycznie przed siebie. Nagle poczuła potworny ból w kostce i się przewróciła. Wydał z siebie cichy krzyk. Mimo to nikt nie zwrócił na nią uwagi mimo że park był pełen ludzi. Próbowała wstać jednak nic to nie dało. Zbyt bardzo bolała ją noga.
-Francesca-krzyknął Marco i podbiegł do dziewczyny-Co się stało?
-Nie dotykaj mnie –wysyczała -Wróć lepiej do tej swojej laluni.
-Ale o co Ci chodzi. To jest moja była ja jej nie kocham.
-To czemu się z  nią całowałeś?
-Jakbyś zauważyła to ona mnie pocałowała bez mojej zgody. A teraz złap się mnie to pomogę Ci wstać
Dziewczyna z lekką niechęcią złapała się chłopaka i wstała.  Ruszyli powoli do szpitala. Chłopak któremu nie chciało się już prowadzić Francesci obok wziął złapał ją w pasie i podniósł.
-Skoro boli Cię noga nie pozwolę byś cierpiała-powiedział i niósł ją na rękach. –Księżniczko-dokończył i musnął delikatnie jej usta
Dziewczyna oddała jego pocałunek. Tak to był ten sam chłopak który parę lat temu wyjechał do Meksyku.
-To ty byłaś moją dziewczyną? –zapytał z niedowierzaniem
-Tak a co?
On nic nie odpowiedział tylko pocałował dziewczynę. Byli razem szczęśliwi.

„Kilka lat później”
Marcesca siedzi sobie na pamiętnej ławce. Napis do dzisiaj się nie zmył mimo że ma z 15 lat. Para kocha się tak samo jak kiedyś nawet mocniej. Te parę lat gdy Marco wrócił do Meksyku sprawiły że ich miłość była jeszcze bardziej gorąca. Patrzyli się jak ich 4-letnia córeczka bawi się wśród innych dzieci. Francesca jest teraz w 5 miesiącu ciąży. Jest szczęśliwa że to właśnie ona ma taką rodzinę. Jej przyjaciele są również szczęśliwi ze swoimi drugimi połówkami. Uśmiechnęła się na sama myśl o dawnych czasach. Była po prostu szczęśliwą panią Tavelli.

Tak prezentują się prace dziewczyn, a teraz (werble proszę) czas na wyniki, a więc tak:
I miejsce: Kaśka Ferro
II miejse: Mio Akanishi 
III miejsce: Francesca Restó
Mam nadzieję, że żadna z Was (Selenę włączając) nie obrazi się na mnie za wyniki. Wszytkie prace były świetne i na swój sposób wyjątkowe. Ale jednak OS Kaśki spodobał mi się najbardziej, a szczególnie przejmująca historia Violetty :)
Proszę laureatki (I,II,III miejsce), żeby w kom napisały z kim chcą kolaże, jeśli tego nie zrobicie zrobię Wam z Violettą :>
To tyle!
Ciao;*