wtorek, 21 kwietnia 2015

Odwiedzić bloga?

Kochani...
Mam do Was wielką, wielką prośbę... Moglibyście odwiedzić nowego bloga, którego prowadzę z moją przyjaciółką? OTO ON ♥ Jest on poświęcony serialom emitowanym na Disney Channel, dopiero zaczynamy i zależy nam na czytelnikach.. Jeśli możecie, zostawcie komentarz, porozsyłajcie linka naszego bloga... Będziemy bardzo wdzięczne :*
Dziękuję Wam za wszystko ♥♥♥

piątek, 27 marca 2015

Past Part: Violetta Castillo "Czym tak na prawdę jest szczęście?"

Czytasz-komentujesz-motywujesz
________________________________
Narrator
Beztroskie dzieciństwo jest szczytem szczęścia każdego malucha prawda? Niestety niektórzy muszą szybciej dorosnąć, szybciej radzić sobie z własnymi problemami... nie mają już czasu na zabawę. Taka to historia skróconego dzieciństwa spotkała naszą bohaterkę, przyjrzyjmy się jej historii...

German skończył właśnie wstawiać ostatnie meble do pokoju, w którym miała wkrótce zamieszkać jego malutka córeczka. Chciał żeby pokój jeszcze nienarodzonej dziewczynki był prawdziwym królestwem... Nareszcie, telefon zadzwonił a na wyświetlaczu wyświetliło się "Maria", Castillo przeczuwał co się stało - szybko odebrał połączenie..
-Cześć..-usłyszał głos w słuchawce
-Witaj, jak się czujesz? Coś się stało??-pytał zdenerwowany mężczyzna
-Kochanie, mamy córeczkę..-odparła wzruszona kobieta
-Już do Ciebie jadę!
-Czekam..-rzekła przyjaźnie


•Tydzień później•

German, Maria i ich malutka córeczka wychodzą właśnie ze szpitala. Nie nadali jej jeszcze, żadnego imienia - nie chcieli bowiem podejmować decyzji pochopnie, ponieważ wiedzieli że będzie miało ono wpływ na dalsze życie dziewczynki.. 
Rodzina idzie spacerem do domu, malutka córeczka Germana i Marii śpi w wózeczku.. po chwili na jej główkę opadł malutki płatek fiołka..
-A może Violetta?-zapytała kobieta
-Słucham..?-German nie zorientował się o co chodzi
-Nazwijmy ją Violetta!-Maria powiedziała wspaniałomyślnie
-Dlaczego wcześniej nie pomyśleliśmy o tym imieniu?-zapytał wesoło
-Nie mam pojęcia..-uśmiechnęła się

•Pięć lat później•

Maria wyjechała w swoją ostatnią trasę koncertową.. Dziś miała wracać. Rozległo się pukanie do drzwi wielkiej willi na terenie Buenos Aires. 
-Mama, mama!!-krzyczała Violetta biegnąc do drzwi, z trudem je otworzyła. Ale w nich stał tylko manager Marii. 
-Gdzie jest mamusia?-zapytała dziewczynka
-Idź do swojego pokoju..-powiedział German, który wszedł do salonu
-Dobrze...-odpowiedziała smutno, ale wykonała polecenie taty
German i starszy pan, który niespodziewanie pojawił się bez Marii w domu Castillo rozmawiali przez chwilę, potem rozległy się krzyki, drzwi zaczęły trzaskać, coś się chyba potłukło... Mała Violetta zaczęła głośno płakać, dopiero wtedy hałasy w salonie ucichły... German znał już prawdę - jego żona zginęła w wypadku. Mężczyzna postanowił, że na razie nie powie nic córeczce, jeszcze nie teraz. Twierdził że i tak nie tego nie zrozumie, chciał oszczędzić jej bólu... Lecz nie myślał wtedy o tym jaką krzywdę wyrządza sobie.. ilekroć dziewczynka pytała "Gdzie jest mama?", "Kiedy wróci??" wracał pamięcią do ostatniej rozmowy z żoną:
-Jesteś pewna, że chcesz jechać?-pytał
-Tak, to już ostatnia trasa..Nie mogę zawieść fanów...
-Ale Violetta, jest taka mała - potrzebuje matki.
-Rozumiem, to tylko kilka tygodni. Potem będziemy prawdziwą rodziną..-uśmiechnęła się

German i Violetta prze kilka lat mieszkali w Europie, w żadnym mieście nie spędzili dłużej niż trzy miesiące.. Madryt, Rzym, Paryż.. Castillo znała te wszystkie miasta jak własną kieszeń. Początkowo podobało jej się to.. zwiedzała świat, miała tatę milionera, była traktowana jak księżniczka.. Lecz nie długo zrozumiała jak to jest być "prawdziwą księżniczką".. Kiedy miała czternaście lat mieszkała w Barcelonie, chodziła tam do prywatnej szkoły, dobrze się uczyła miała wiele przyjaciół.. Wszystko szło dobrze, aż do pewnego dnia... Było słoneczne popołudnie Violetta właśnie skończyła lekcję i czekała przed szkoła na Ramallo, jednak tego dnia miał odebrać ją German. Mężczyzna nie lubił, gdy spotykała się z rówieśnikami, a szczególnie z chłopakami! Los postanowił sobie zakpić z Castillo.. Podszedł do niej jej najlepszy przyjaciel - Ruggero. Porozmawiali chwilę, gdy na parking podjechał czarny samochód Germana.. Violetta niestety go nie zauważyła. Mężczyzna wysiadł z auta, podszedł do córki i od razu zaczął robić awanturę... Oczywiście najbardziej oberwał niewinny Ruggero.. German zabrał przestraszoną Violettę do samochodu i pojechał do domu, nie odzywał się przez całą drogę, miał bardzo poważną minę... Castillo już nigdy nie wróciła do tamtej szkoły, nigdy więcej nie zobaczyła Ruggero...
Następnego dnia Violetta odbyła nieciekawą rozmowę z ojcem...
-Violetta, wiesz że to co wczoraj zrobiłaś było karygodne?
-Słucham?? Co takiego zrobiłam?
-Pamiętasz, zakazałem spotykać Ci się z tamtym chłopakiem?
-Ale to jest mój przyjaciel...
-Nie podoba mi się on, widziałaś jak on wygląda? Ta grzywka, ten ubiór..
-Przepraszam, czy Ty właśnie oceniłeś Ruggero po wyglądzie??!
-Violetto po pierwsze: nie jesteśmy na "Ty"... A poza tym nie chciałem o tym rozmawiać..
-A więc.. o co chodzi?
-Wyjeżdżamy do Meksyku..
-Słucham?! Chyba nie dosłyszałam...
-Violetto.. pakuj się...
-Jak możesz... -odparła i zaczęła się pakować

•Rok później•

Violetta smutno przechadzała się po ulicach stolicy Meksyku... Bardzo żałowała, że musiała wyjechać z Hiszpanii.. Po części obwiniała się o ten wyjazd.. Myślała, że gdyby tamtego dnia nie rozmawiała z Ruggero nadal utrzymywałaby z nim kontakt... Była załamana, usiadła na ławce i zaczęła płakać.. zauważył to przystojny brunet..
-Coś się stało..?-zapytał Castillo, jednak ona milczała
-Mogę Ci jakoś pomóc..?-zapytał po raz drugi
-Słucham..?-ocknęła się
-Wszystko w porządku..?
-Tak, tak.. tylko trochę się zamyśliłam..-odparła smutno
-Na pewno.. Jestem León a Ty jak masz na imię?-uśmiechnął się
-Violetta..-powiedziała ledwo słyszalnym szeptem
- Śliczne imię.. Chyba nie jesteś stąd?
-Niee, pochodzę z Argentyny, ale ten akcent to przez to, że przez ostatnie lata mieszkałam w wielu krajach..
-Na prawdę?? Super, w jakich krajach byłaś?
-Prawie cała Europa i Ameryka Południowa..
-Nie źle.. Może przejdziemy się do jakiejś kawiarni?
-Czemu nie..
León i Violetta spędzili razem miłe popołudnie, wydawało im się jak gdyby znali się całe życie.. Wymienili się telefonami, lecz oczywiście nie mogło być tak różowo... Violetta zobaczyła swojego ojca na drugiej stronie ulicy zobaczyła swojego ojca.. Szybko pożegnała się z Leónem i wybiegła z kawiarni.. León i Violetta spotkali się jeszcze kilka razy w tajemnicy przed Germanem.. Wkrótce Castillo znów wyjechała... tym razem do Buenos Aires..
Violetta
Kochany Pamiętniku!
Czym tak na prawdę jest szczęście? Czy każdy kiedyś był lub będzie na prawdę szczęśliwy? Jeśli tak .. to kiedy? Jeśli nie .. od czego zależy to czy będziesz szczęśliwa czy nie? Przez mojego ojca straciłam już za dużo ważnych dla mnie osób .. najpierw Ruggero teraz León.. Czy on zdaje sobie sprawę, że niszczy mi życie?? Teraz zaczynam nowy etap mojego życia.. wracam do rodzinnego miasta - Buenos Aires.. Jak potoczy się moja historia? Czy jeszcze kiedyś spotkam Leóna..?
__________________________________
Ta-daaam ^•^
Jak się podoba Past Part?? 
Według mnie NAWET może być... 
Oczywiście to jest TEN León, więc na pewno się jeszcze spotkają... Taka nie za ciekawa historia co nie? :c Ale w końcu go skończyłam.. "kurzył" się w moich roboczych chyba przez miesiąc :D 
Awww.... już za dwa dni VL ♥ 
Bileciki ^^ :* 
~ Niki

czwartek, 26 marca 2015

Nuevo blog..?

Widzicie Tytuł posta ?? "Nuevo blogu ..?" Znaczy to po prostu "Nowy blog..?" Oczywiście z hiszpańskiego, ale po co ja tłumaczę to pierwszorzędnym V-lovers? c; 
Wiec .. chciałabym stworzyć nowego bloga .. z jakimś innym bloggerem c; Może ktoś z Was chciałby ze mną prowadzić nowego bloga? Myślę, że mogłybyśmy zamieszczać na nim np. One Schoty..? Jeśli ktoś chciałby to proszę o kontakt..
Przez Twittera... @Ahi_estare [mój user]
Lub e-mai...: weronikau51@gmail.com
Ps. Już nie długo pojawi się na blogu rozdział 80 i... Past Part...

czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 79 "Czy moje życie nie może być normalne?"

Czytasz-komentujesz-motywujesz
________________________________
Violetta
Właśnie zakończyły się zajęcia z Angie...
-Francesca..-zaczęłam mówić do przyjaciółki, ale ona nic nie odpowiedziała
-Ejj.. słuchasz mnie??-zapytałam trochę głośniej
-Coo? Co się stało??-odpowiedziała pytaniem
-Idziemy się czegoś napić do Restó?-powiedziałam, znów mnie zignorowała
-Francesca!!!-dodałam
-Oj Violu, przepraszam Cię..jestem jakaś nie obecna..-powiedziała smutno
-Coś się stało? Możesz mi powiedzieć...
-Właśnie nie mogę!-wycedziła
-Francesca, błagam powiedz! Zaczynam się martwić..
-Nie, nie Violu... wszystko w porządku-czułam że skłamała, lecz nie chciałam ciągnąć tematu
-Okay, w porządku.. Ale pamiętaj jeśli coś by się działo, możesz na mnie polegać!-uśmiechnęłam się 
-Dobrze, dobrze..-odparła, a ja skierowałam się w stronę wyjścia

Ludmiła
Siedziałam w swoim pokoju rozmyślając o Federico... jak mogłam na to pozwolić? Patrzyłam z założonymi rękami na to jak oddalaliśmy się od siebie... gdybym tylko umiała cofnąć czas - na pewno bym to zrobiła.. Cofnęłabym się do momentu kiedy ja i on siedzieliśmy przed Studiem, Federico zapytał czy pójdę z nim na randkę, niestety ja zauważyłam że zbliżają się do nas inne osoby ze szkoły więc nie mogłam poddać się uczuciom odparłam coś w stylu: "Kim Ty jesteś, że śmiesz proponować mi coś takiego? Ja jestem supernovą, a Ty.. podrzędnym uczniem! Nie odzywaj się do mnie."
Kiedy na spokojnie to przemyślałam, pękło mi serce i to .. z mojej winy! To przecież istny paradoks... Dlaczego lubię zadawać sobie ból? Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos mamy, co mnie zdziwiło..? Nie był on zachrypnięty jak zawsze, mówiła do mnie dobrym i przychylnym tonem:
-Ludmiła, ktoś do Ciebie przyszedł..-powiedziała przez drzwi
-Proszę, powiedz żeby wszedł do mnie do pokoju..-odparłam, po chwili rozległo się pukanie do moich drzwi. Krzyknęłam "Proszę" a moim oczom ukazał się Federico...
-Cześć, Ludmiła.. Wiem, że nie powinienem tu przychodzić. Nie chcę robić Ci problemów, ale muszę Ci coś powiedzieć...-zaczął
-Nie, spokojnie.. Wypuścili Cię ze szpitala?-zapytałam pełna troski
-Tak, tak.. wyszedłem wczoraj. Ale nie przyszedłem w tej sprawie..-mówił nie pewnie
-Słucham..?-zapytałam
-Ludmiło, ja wiem że nie jesteś taką osobą za jaką wszyscy Cię uważają. Ja widzę w Tobie, kogoś dobrego, szczerego, mądrego, kogoś kto codziennie walczy z przeciwnościami losu i stara się być lepszym, ale pomimo chęci to nie wychodzi. Ja wiem.. inni nie chcą zobaczyć Twojego ciepła, ale ja je dostrzegłem...-mówił, a ja czułam jak moje serce mięknie, jak cała topnieję..
-Federico, chciałam Cię przeprosić. Zawsze gdy byliśmy razem nie mówiłam tego co myślałam, nie wiem czemu tak było.. Może po prostu nie umiałam? Albo się bałam? Nie wiem, Federico proszę wybacz mi...
-Nie mam Ci czego wybaczać! Ludmiła kocham Cię!-podszedł do mnie pewnym krokiem i bez obijania w bawełnę pocałował mnie. Ja wciąż oszołomiona jego słowami, oddałam nie śmiało pocałunek. To było wspaniałe, najlepsza chwila mojego życia! Przy nikim nie czułam się tak.. dobrze? Tak, to chyba dobre określenie na spokój. 
Violetta
Drogi Pamiętniku!
Czy moje życie nie może być normalne? Czy nie mogę mieć spokoju w rodzinie? Czy nie mogę być szczerze zakochana w jednej osobie? No właśnie.. nie wiem czemu Tomas się do mnie nie odzywa. Twierdzi, że mnie kocha.. ale nic z tym nie robi. Dlaczego?? Powinien jakoś zareagować, ale nie.. bo po co? Cały czas tylko jakieś nieporozumienia.. A co do Leóna? Wyznał mi że mnie kocha, ale również nic nie robi.. Może oni tylko bawią się moim kosztem? Patrzą, ile jeszcze wytrzymam.. Ale ja już nie mam siły! Nie mogę dłużej tak żyć, muszę coś zmienić...
Kiedy skończyłam pisać w pamiętniku spostrzegłam, że Angie właśnie weszła do pokoju..
-Ooo Angie! Nie zauważyłam Cię..-uśmiechnęłam się
-Violu coś się stało? Masz dziwną minę..-wyrecytowała. Dlaczego ona mnie tak dobrze zna??
-Ech.. to co zawsze...
-Czyli??-dopytywała
-Bo.. czuję się taka samotna? Tak wiem, mam Ciebie, babcię.. ale nie w tym sensie..-otworzyłam się
-Aa.. już chyba rozumiem! A co z Leónem? Z Tomasem?
-Angie, sądzę że oni tylko.. bawią się moim kosztem.
-Violuu, czemu tak mówisz? To bardzo poważne oskarżenie..
-No bo widzisz.. oboje mówią że mnie kochają.. a jak przychodzi co do czego to nic nie robią.. Wiem Angie, jestem głupia.
-Nie prawda! Masz prawo się tak czuć, ja też sądzę że to nie w porządku z ich strony, ale może daj im trochę czasu?
-Może masz racje?
-Jasne, że mam! A teraz idź już spać, jest już późno..-rzekła
-Okay..-uśmiechnęłam się, Angie po chwili wyszła z mojego pokoju
_______________________________________
Już 79 rozdziałów... 
Dla mnie jest to taka jakby magiczna liczba ; ) 
Może Wam się podoba? No nie wiem.. jakoś tak mnie natchnęło na smutny rozdział .. Nie ważne..
Ustawiłam nowy szablon .. "Gwiazd Naszych Wina" ---> uwielbiam tą książkę (film też) jest taka .. awskjfjsbp ♥ (Twitter na mnie działa :D) No w każdym razie ubóstwiam ją i dlatego mam taki szablon.. nie wiem czy Wam się podoba, ale ; ) 

Ps. Jedziecie na Violetta Live? Jak tak to napiszcie: kiedy, dokąd i jaki macie miejsca .. Może udało się tak że mam gdzieś nie daleko Was miejsce xx 

~ Niki 

czwartek, 22 stycznia 2015

Past Part: Francesca Cauviglia "Nie żałuję żadnej znajomości, bo nawet fałszywe twarze mnie czegoś nauczyły."

Czytasz-komentujesz-motywujesz
Pod całym "Past Partem" znajdziecie notkę czym on właściwie jest
_________________________________________________________________
Narrator
Było ciemne, zimowe popołudnie. Za oknami padał śnieg, gwiazdy świeciły bardzo jasno. U stóp gór znajdował się mały domek, a w nim płakała malutka Francesca. Dziewczynka miała zaledwie kilka miesięcy, lecz już od pierwszych dni życia wykazywała wielkie zainteresowanie muzyką. 
-Mamo, czy ona musi się tak drzeć??-zapytał starczy brat dziewczynki
-Luca, spokojnie ona jest przecież taka malutka..-odparła Włoszka
-Ale zakłóca mi telewizję..-odparł i wyszedł z pokoju. 
Francesca z dnia na dzień stawała się coraz mądrzejsza i ładniejsza, w końcu nadszedł czas, gdy dziewczynka musiała pożegnać się z błogim dzieciństwem. Musiała iść do przedszkola. Większość dzieci w jej wieku płakała, gdy rodzicie zostawiali je za progiem nowego budynku, lecz nie ona. Francesca szybko pożegnała się z mamą, weszła do kolorowego pokoju, usiadła przy koszu z zabawkami i zaczęła się bawić. Każdy bardzo lubił Francescę, bowiem miała ona nie zwykłą osobowość, była bardzo charyzmatyczna i wesoła. Kiedy Cauviglia miała pięć lat zagrała w swoim pierwszym przedstawieniu, dostała oczywiście główną rolę. Przedszkolanki od razu zauważyła, że ma ona wielki talent. Nie każdemu jednak podobało się wyróżnianie dziewczynki, niektóre dzieci z przedszkola były o nią zazdrosne. "Koleżanki" Francescy zaczęły ją wyzywać i gnębić, lecz ona nic sobie z tego nie robiła. Znajdowała ukojenie w muzyce i rodzinie. Kiedy zaczęła chodzić do szkoły, zapisała się również na zajęcia dodatkowe. Chodziła na zajęcia ze śpiewu, i uczyła się grać na gitarze. Z nauką też szło jej nie najgorzej, niestety czasem jej przebojowość wpędzała dziewczynę w kłopoty. Pierwszym poważnym zdarzeniem była lekcja matematyki w drugiej klasie...
-Francesco, proszę przestań rozmawiać.-powiedziała nauczycielka, Cauviglia jednak nie usłyszała prośby kobiety i dalej rozmawiała z koleżanką na bardzo poważny temat - który kolor lakieru do paznokci jest ładniejszy.
-Francesca!!-powtórzyła nauczycielka
-Słucham?-odpowiedziała pełna spokoju dziewczyna odrywając się od pasjonującej konwersacji
-Do tablicy..-wycedziła przez zęby, Cauviglia wyszła na środek sali 
-Tak?-zapytała Francesca
-Rozwiąż zadanie, przecież umiesz - całą lekcję uważałaś, prawda?
-Oczywiście...-odparła, wzięła kredę do ręki, zaczęła pisać kilka liczb
-No dalej, czemu nic nie piszesz?
-Przepraszam, ale nie rozumiem tego - pani nie umie tego wytłumaczyć..
-Słucham?!-nauczycielka wybałuszyła oczy
-Tak.. nie potrafię zrozumieć pani definicji...
-Tego już za wiele! Do dyrektora!
I tak Francesca wpadła w pierwsze kłopoty. Do końca trzeciej klasy dziewczyna miała problemy z nauczycielką od matematyki, lecz oprócz tego nie było większych konsekwencji. 

Kiedy Francesca miała trzynaście lat, razem z rodzicami postanowiła zrezygnować z nauki w normalnej szkole... pojechała na przesłuchanie do szkoły muzycznej... do Mediolanu. Kiedy stanęła przed komisją była bardzo zdenerwowała, jednak zaśpiewała przepięknie. A kiedy przyszedł czas na taniec, ruszała się z podziwu godną perfekcją, ani razu się nie pomyliła. Po przesłuchaniu wróciła wraz z rodzicami do swojej rodzinnej miejscowości. W razie gdyby Francesca nie dostała się do prestiżowej szkoły muzycznej, korzystając z tego że były wakacje rodzice zapisali jej do normalnej placówki. 
Minął tydzień, dwa.. Francesca już pogodziła się z tym że się nie dostała. Był środek wakacji, piękny dzień, prawie trzydzieści stopni Celsjusza. Francesca siedziała w ogrodzie i bawiła się z psem, po chwili zobaczyła w bramie swoją najlepszą przyjaciółkę- Mię. 
-Cześć!-przywitała się z Francescą i wparowała na posesję 
-Hej.-uśmiechnęła się
-Idziemy się przejść?
-Jasne..-odrzekła wesoło.-Mamo!!! Mia po mnie przyszła, wychodzę!-krzyknęła
-Dobrze..-usłyszała odpowiedź dobiegającą z domu
Dziewczyny odeszły kilka metrów od domu i zaczęły rozmawiać..
-Widziałaś najnowszy odcinek "Cuando toca la campana"? - zapytała Mia
-No jasne! Myślisz, że mogłabym go przegapić??
-No wiesz, ostatnio wydajesz się jakaś nie obecna... Przyznaj się Fran jakiś nowy chłopak?
-Coo? Jaa? Żartujesz chyba! 
-Mów co chcesz nie wierzę Ci..-Mia się uśmiechnęła
-Na prawdę.. po prostu czekam na ważny telefon...
-Od chłopaka...-wtrąciła Mia
-Dasz mi skończyć? W ogóle to bardzo nie ładnie tak przerywać..-próbowała zachować powagę, lecz jak to zwykle bywało po pięciu sekundach już obie zwijały się ze śmiechu.
Po chwili, do Francescy ktoś zadzwonił. Szybko odebrała, porozmawiała chwilę i się rozłączyła.
-Słuchaj ja muszę już lecieć!-poinformowała przyjaciółkę
-Do chłopaka..-dalej stawiała na swoim
-Miaa...-przeciągnęła
-No co?
-Ech.. nie ważne. Musze iść, paa!-pożegnała się i szybko pobiegła do domu. Już od progu zaczęła krzyczeć:
-Dostałam się! Przyjęli mnie!
-Co się tak drzesz?-zapytał Luca wchodząc do pokoju
-Cicho, nie z Tobą rozmawiam! Mamooo! 
-Tak, co się stało?-zapytała
-Przyjęli mnie! Jadę do Mediolanu!! 
-Na prawdę??
-Taaak! Idę się pakować!-krzyczała wesoło


Francesca była bardzo szczęśliwa, bowiem wiedziała że jest to jej życiowa szansa na karierę muzyczną. Była bardzo wybitną uczennicą. Na pierwszej lekcji śpiewu profesor Isaac, zaproponował aby ktoś z nowych uczniów zaprezentował swój talent. Na początku wszyscy byli cicho, bowiem w sali znajdowały się nie tylko osoby z pierwszego roku, lecz również starsi. Jednak Francesca po chwili oswoiła się z rzeczywistością i przemówiła:
-Ja chciałabym zaśpiewać.
-Świetnie, zapraszamy na scenę! Przypomnij, jak masz na imię?
-Francesca..-uśmiechnęła się
-Wspaniale, Francesco pokaż co umiesz!-rzekł profesor i wręczył dziewczynie mikrofon. 
Cauviglia zaśpiewała to samo co na przesłuchaniu, piosenkę pod tytułem "Tu eres mi canción". W połowie piosenki spostrzegła, że jakiś chłopak się na nią gapi.. Poczuła się nieswojo, więc odwróciła wzrok i śpiewała dalej. Kiedy skończyła, wszyscy byli onieśmieleni jej talentem, zaczęli klaskać. Nawet profesor zdjął swoje okulary i patrzył na nią z niedowierzaniem. 
-Dziecko, gdzie nauczyłaś się tak dobrze śpiewać?-zapytał
-Właściwie.. nie wiem. Tak na prawdę śpiewam od zawsze i przychodzi mi to jakoś tak ... naturalnie? 
-Jestem pod wrażeniem.. Dziękuję!-rzekł, a Francesca zeszła ze sceny.

W ciągu dwóch lat dziewczyna bardzo zżyła się z kolegami i koleżankami. Jej najlepszy przyjaciel miał na imię Xabiani, okazało się że ten chłopak który się na nią gapił w czasie pierwszego występu, nie jest wcale taki dziwny jak się wydawało dziewczynie, więc zostali przyjaciółmi. Francesca również bardzo podszkoliła się w śpiewie, nie było mowy o jakimkolwiek przedstawieniu bez jej udziału. Kiedy Cauviglia wracała z próby do jednego ze spektakli, zaczepił ją Xabi..
-No cześć.-przywitał się
-Hej, świetnie Ci szło na próbie.-stwierdziła
-Nie tak dobrze jak Tobie..-uśmiechnął się
-Przestań..-walnęła go teczką
-Heh.. poszłabyś ze mną w pewne miejsce?
-No ... dobrze..- dziewczyna wahała się, ponieważ od pewnego czasu czuła do chłopaka coś więcej niż tylko przyjaźń
Po chwili dotarli na miejsce.. było to jezioro, za którym chowało się zachodzące słońce. 
-Francesco...- zaczął chłopak
-Tak?-odparła coraz bardziej zdenerwowana
-Od pewnego czasu, bardzo mi się podobasz i stwierdziłem, że powinnaś to wiedzieć..-dziewczyna po tych słowach się uśmiechnęła
-Co jest?-dodał
-Nie, nie.. po prostu ja .. mam tak samo..-powiedziała to mniej pewnym tonem niż zawsze, co ją zdziwiło. Chłopak uśmiechnął się i delikatnie pocałował dziewczynę, ona oddała pocałunek. Zostali parą. Byli szczęśliwi.


Pewnego dnia dyrektor wezwał Francescę na rozmowę. Cauviglia mając w pamięci rozmowę z drugiej klasy zaczęła się zastanawiać co zrobiła nie tak. Jednak nie potrzebnie... dyrektor zaproponował jej wyjazd do szkoły w Argentynie. Dziewczyna bardzo się ucieszyła i bez wahania się zgodziła. Niestety, już po kilku godzinach zaczęły dopadać ją wątpliwości... Zdecydowała się jednak, że nie zmarnuje takiej szansy. Nie chciała jednak zostawiać we Włoszech nie zakończonych spraw, najpierw udała się do Xabianiego.
-Cześć..-rzekła nie pewnie
-Hej.-odparł i chciał pocałować dziewczynę w policzek, ona jednak się odsunęła
-Co jest? Co zrobiłem nie tak?-zaczął pytać
-Nie, nie... ja... wyjeżdżam - musimy się rozstać...-ledwo przeszło jej to przez gardło
-Ale jak to? Dokąd wyjeżdżasz? 
-Do Buenos Aires...
-Jak to? Przecież Argentyna jest tysiące kilometrów stąd...
-Tak, i dlatego musimy się rozstać... Przepraszam.-powiedziała i zaczęła się pakować - następnego dnia miała samolot.


Razem z rodzicami i bratem, który również leciał do Argentyny w sprawach biznesowych pojechali na lotnisko.
-Aj.. dzieci poradzicie sobie w tej Argentynie?-pytała mama
-Oczywiście..nie martw się.-zapewniała Francesca
-Dzwońcie do nas często..
-Będziemy!-odparł Luca
-Francesca.. musimy wsiadać...-rzekł brat Cauvigli, ona uścisnęła rodziców, wzięła swoją walizkę i ruszyła w stronę samolotu.

To jest ten moment... stoi przed drzwiami Stud!a 21. Zaraz przekroczy próg szkoły i zacznie nowy rozdział w swoim życiu. Jeszcze raz patrzy w przeszłość, rozmyśla nad każdą znajomością, która ją czegoś nauczyła. Wspomina rodziców,którzy byli z nią zawsze, w każdym momencie jej życia; Xabianiego, któremu ofiarowała swoje serce i pierwszy pocałunek; Mię, która mimo, że jest szalona potrafi wesprzeć przyjaciół. Pamięta też mniej przyjemne sytuacje z życia, "koleżanki" z przedszkola itp.
-Nie żałuję żadnej znajomości, bo nawet fałszywe twarze mnie czegoś nauczyły.-powiedziała do siebie i otworzyła drzwi Stud!a. 


Co było dalej? Tą historię już znacie ... 
_________________________________________________________________________________
Pierwszy raz w życiu napisałam coś takiego ; ) Jeśli na blogu przyjmą się "Past Party" to napiszę coś takiego o każdym z bohaterów : ) 
To kilka słów wyjaśnienia ... Past Part to jest coś co działo się (akurat na moim blogu) przed dostaniem się do Stud!a 21. Oczywiście ja nie mówię, że tak było .. że był jakiś Xabiani, Mia, profesor Isaac ... itd. To jest moja inwencja, każdy kto pisałby takiego Past Parta na pewno inaczej opisałby historię Francescy ;) Mam nadzieję, że się podobało ;)
~ Niki 

środa, 21 stycznia 2015

Rozdział 78 "Tak bardzo mi go brakuje ..."

Czytasz-komentujesz-motywujesz 
_______________________________
Francesca
Nawet nie sądziłam, że tak ładnie uda mi się wywinąć od pracy. Niech żyje Francesca! No dobrze, León też miał w tym swój wkład, ale i tak to bardziej moja zasługa.
-Francesca...-zaczął León
-Tak?-uśmiechnęłam się
-Idziemy do kina?-zaproponował
-A na co?-odpowiedziałam pytaniem
-Dziś w kinie jest taki fajny horror..
-Słucham?! Horror?? Ty sądzisz, że pójdę z Tobą na horror? Jeśli tak, to ... masz rację.-zaczęłam się śmiać
-Wiedziałem, że się zgodzisz.-uśmiechnął się -Idziemy?-dodał
-Jasne..-odparłam i chciałam nie zauważona wyjść z baru, niestety Luca nigdy nie mruga. A może mruga wtedy gdy ja mrugam? 
-Dokąd się wybierasz?-zapytał mnie brat
-Na plażę...-odparłam ironicznie
-Wiesz.. plaża jest jakieś tysiąc kilometrów stąd.-pochwycił ironię
-Luca, daj spokój! Chcę tylko wziąć Twoją siostrę do kina.-León próbował przekonać Lucę
-Ale moja siostra musi "tylko" pracować..-odrzekł
-No właśnie.. TYLKO! Słuchaj Luca, to nie jest mój bar tylko Twój, powinieneś być za niego odpowiedzialny! Ja mogę Ci pomóc jeśli chcę - jeśli nie, to nie. Zrozumiałeś? 
-Aż za dobrze..-odparł i odszedł, a ja i León ruszyliśmy w stronę kina
-Fran, coś się stało?-zapytał mój przyjaciel 
-Nie, nie czemu?
-Masz jakąś smutną minę..-spostrzegł 
-Ech..mam wyrzuty sumienia. Myślę, że za ostro potraktowałam Lucę...-rzekłam smutno
-Wiesz.. z jednej strony to Twoje życie i masz prawo decydować co chcesz w nim robić, a z drugiej.. to Twój brat może i jest despotycznym egoistą, ale to Twój brat - nie zmienisz tego..
-Nie pomogłeś mi..-stwierdziłam
-Przepraszam..mówię co myślę.
-Zmieńmy temat, dobrze?
-Jasne.. zaraz będziemy na miejscu.-uśmiechnął się do mnie, a ja oddałam uśmiech.
• Następny dzień • 
Violetta
Dziś obudziłam się bardzo późno, pakowałam się w pośpiechu, szybko się ubrałam i pomalowałam, następnie w ekspresowym tempie zbiegłam po schodach. Wciąż motałam się po mieszkaniu Angie, nie wiedziałam co gdzie leży, nawet czasem myliły mi się drzwi do poszczególnych pomieszczeń. Reasumując.. dom cioci jest bardzo ładny, dwupiętrowy, modnie umeblowany .. Bardzo mi się tu podoba. Szybko zjadłam śniadanie, i spostrzegłam kartkę na stole, przeczytałam ją...
Violu,
musiałam być wcześniej w Stud!o.
Spałaś tak uroczo, że nie mogłam Cię obudzić :)
Zostawiłam Ci śniadanie na stole,
przy lustrze są klucze - proszę zamknij dokładnie drzwi ;)
Do zobaczenia w Stud!o :*
                                 Całuję,
                                       Angie.
-Ajj Angie.. dziś akurat mogłabyś mnie obudzić, nie musiałabym się tak śpieszyć..-powiedziałam do siebie zamykając drzwi i uśmiechnęłam się w duchu.
• Stud!o, zajęcia z Angie •
Ludmiła
Na lekcjach byłam jakby nie obecna, cały czas myślałam o wczorajszej wizycie w szpitalu.. o tym co powiedział mi Federico.
-Ludmiła zaśpiewasz nam swoją nową piosenkę?-usłyszałam głos nauczycielki
-Dobrze..-odparłam obojętnie

Rozległy się oklaski, ale mnie one nie obchodziły. Byłam smutna i przygnębiona... Nawet nie miałam siły kłócić się z Violettą! Nie wiedziałam co ze sobą zrobić więc prosto ze Stud!a ruszyłam do domu. Nie chciało mi się tam wracać, ponieważ od kilku dni moja mama czepiała się mnie dosłownie o wszystko! Szłam, więc powoli i nie pewnie.. w końcu dotarłam do domu..
-Ludmiła! Gdzie tak długo byłaś?!-zaczęła krzyczeć
-Miałam zajęcia, a potem wracałam do domu.-tłumaczyłam
-Zwykle zajmuje Ci to mniej czasu!-brnęła dalej
-To może byś po mnie przyjechała czasami?!-odparowałam
-Nie tym tonem Ludmiła! Jestem Twoją matką!]
-Właśnie matką, a nie strażnikiem więziennym!
-Ludmiłą! Wyślę Cię do ojca, zobaczysz!
-Grozisz mi?
-A co jeśli tak?
-Nie wierzę, ja możesz?
-Owszem, mogę! Jestem Twoją matką!-po tych słowach poszłam do swojego pokoju
"Jestem Twoją matką!" to jej najczęstszy tekst, kiedy już nie ma argumentów używa właśnie tego! Nie moja wina, że jest moją matką tak? I to, że "wyśle mnie do ojca" - niech wysyła! Od kilku lat mi tym grozi. Najgorsze jest to, że nie ma przy mnie Federico.. zawsze wspierał mnie w tego typu sytuacjach. Tak bardzo mi go brakuje...
________________________________________
Ciągle tylko Francesca, Violetta, Ludmiła, Francesca, Violetta, Ludmiła .... Na nikogo więcej nie mam weny ...
I tu prośba do Was ... 
Jeśli macie jakiś wątek, który mogłabym wprowadzić do rozdziałów - proszę napiszcie go w komentarzu ♥ Na pewno przyda mi się Wasza wena, za każdy pomysł dziękuję :*
~ Niki 


środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 77 "Mów co chcesz nie wierzę Ci."

Czytasz-komentujesz-motywujesz 
_______________________________
Francesca
•Dwie godziny później•
"Bardzo szybko" ubrałam się w kolorową sukienkę, uczesałam moje bardzo potargane włosy i zeszłam do restauracji. Przyjęłam kilka zamówień, ślicznie je mieszając tak że nawet Luca nie mógł ogarnąć, które zamówienie ma iść do którego stolika. No cóż... nie moja wina, że nie nadaję się do tej pracy prawda? No bo to kochany braciszek mnie zmusił ... Po chwili zobaczyła Leóna przy jednym stoliku, no więc podeszłam.
-Czeeść!-krzyknęłam chłopakowi do ucha
-No cześć wypłoszu.-uśmiechnął się 
-A Ty nie dobry jesteś, wiesz?
-Dziękuję staram się..
-Już miałam wziąć od Ciebie zamówienie, ale za wredny jesteś.-zaczęłam się śmiać
-To Ty tu pracujesz??
-No podobno tak, ale wiesz skoro nalegasz to się dosiądę do Ciebie-odsunęłam krzesełko i usiadłam
-Ja nic takiego nie powiedziałem.. Ok jak chcesz to siądź.-uśmiechnął się 
-To to ca tam u Ciebie, kolego?
-A przyszedłem sobie posiedzieć. A Ty to wyglądasz jakbyś dopiero wstała.
-Skąd wiedziałeś?! Wredny podglądacz! 
-Co, ja? Niee, w życiu..
-Mów co chcesz nie wierzę Ci.-zrobiłam poważną minę, a po chwili wybuchłam śmiechem 
-Francesca!!!-rozległ się przeraźliwy krzyk brata 
-Tak słucham?
-Czemu nie pracujesz?!
-Ja, ja nie pracuję?
-No raczej...
-Ja przecież rozmawiam z klientem, żeby nie poszedł sobie ... yyy... z naszej jakże uroczej restauracji.
-Wiesz co... 
-Słucham Cię???
-Z resztą nie ważne .. i tak nic nie robisz..
-Też Cię kocham..-odparłam pełna spokoju
-Czemu Ty go nie lubisz?-zapytał León
-Ja..? No co Ty? To tylko taka nasza... hm.. zabawa?
-Aha.. tak że się wkurzacie nawzajem?
-Skąd wiedziałeś? Ty mnie rozumiesz..-zrobiłam dziwne oczy
-Jasnee..-uśmiechnął się 
Violetta
Siedziałam na schodach w parku i płakałam. Patrzyłam na szczęście innych ludzi, aż mnie skręcało. Po chwili na jednej z ławek spostrzegłam małą dziewczynkę ze swoją mamą... siedziały, śmiały się ... a ja poczułam dziwne uczucie w środku, zrobiło mi się bardzo źle, bardzo smutno... Poczułam za moimi plecami czyjąś obecność. Nieśmiało odwróciłam wzrok.. to była Angie.
-Cześć kochana.. Violu płakałaś?-zapytała troskliwie
-Ech.. nie, nie nic się nie stało.-odparłam ocierając łzy 
-Będziesz tak tu siedzieć?
-Nie w sumie, chyba muszę wracać do babci..
-A ja właśnie szukałam Ciebie w tej sprawie.. babcia musiała wyjechać w pilnych sprawach do Madrytu i powiedziała,że jeśli chcesz możesz zamieszkać u mnie.- w tej chwili spostrzegłam że Angie miała ze sobą walizkę z moimi rzeczami 
-Jasne, że chcę.-uśmiechnęłam się i wstałam ze schodów 
-Chodźmy jest już późno, a mamy tyle spraw do nadrobienia.-uśmiechnęła się, a ja podążyłam za ciocią w stronę jej domu. Nie wiem dlaczego, ale przy Angie zawsze czułam się dobrze, ona zawsze umiała mnie pocieszyć, wysłuchać .. Wydaje mi się, że nawet najgorsza wiadomość brzmiałaby lepiej z jej ust.
Ludmiła
[Federico jest w szpitalu, tak dla przypomnienia]

Żadnych informacji, nikt mi nic nie mówi, nic nie wiem .. Lekarze nie powiedzieli mi co się dzieje z Federico. Mimo to czekam na szpitalnym korytarzu, na chociażby jedno spojrzenie, jeden uśmiech lekarza, który będzie mówił "że wszystko w porządku z Federico". Po chwili z jego sali wyszedł wysoki mężczyzna, ku mojemu zdziwieniu podszedł do mnie i przemówił:
-Pani Ludmiła Ferro?
-Tak to ja..
-Federico się obudził i chciał z Panią porozmawiać..
-Dobrze.
-Ale tylko jedną chwilę..
-Dobrze.-odparłam i weszłam do sali 
-Cześć..-rzekłam nieśmiało
-Ludmiła.. dziękuję że przyszłaś.
-Yyy... nie ma za co.. Jak się czujesz?
-Wszystko w porządku.
-Mhm.. to ja już może pójdę..-powiedziałam i skierowałam się do drzwi
-Ludmiła, czekaj!-zawołał, ja jednak to zignorowałam i wyszłam z sali, a następnie ze szpitala. 

___________________________________
No cześć c:
Oto rozdział numero 77 X D Beznadziejny jak wszystkie inne, jak każdy poprzedni i jak każdy następny. 
Komu kończy się wena?? MI !
Ale jeszcze od czasu do czasu coś uda mi się napisać c;
Ale dla kogo? Ech.. nie wiem. Na prawdę tak trudno po przeczytaniu w komentarzu napisać swoją opinię? ;-; 
Ten blog nigdy nie był jakoś bardzo popularny, ale zawsze chociaż 3 komentarze jakoś się pojawiały.. może cuda? 
Dobra nie ważne, nie czytajcie tych poprzednich słów, bo chyba coś rzuciło mi się na głowę... 
No więc teraz trochę weselszych informacji no to ..
Ten oto blog zaczął oficjalną współpracę z pewnym blogiem (patrz w bocznym menu "Współpraca")
~Niki :*

środa, 7 stycznia 2015

Rozdział 76 "Twarda jak skała"

CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
Rozdział dedykowany dla każdego czytelnika :)
___________________________________________________
Violetta
Zapukałam ... Po chwili w otwartych drzwiach stanęła stanęła mama, znaczy Maria, znaczy mama, znaczy nie wiem do jasnej cholery kim ona dla mnie jest! 
-Violetta! Córeczko! Tak się cieszę, że nareszcie przyszłaś! Jak żyjesz? Słyszałam, że mieszkasz teraz u babci. Wszystko w porządku?
-Yyy... nic nie jest w porządku?! Tylko dlatego tu przyszłam..
-Ach córeczko, wejdź..porozmawiajmy spokojnie.
-Okej.
-German! Chodź tutaj szybko.-krzyknęła kobieta, gdy weszłyśmy do salonu
-Violu.. Jestem taki szczęśliwy, że Ty jesteś ... Ach nie mówmy już o mnie. Ślicznie dziś wyglądasz! Co tam u Ciebie słychać?-mówił, fałszywy pochlebca 
-Tak, tak.. nie przyszłam do Was, żeby odgrywać obrazek szczęśliwej rodzinki! Wyjaśnicie mi w końcu...
-Ale Violu, my nic nie rozumiemy. Co prawda Angie tłumaczyła nam o liście, o jakiejś tajemniczej osobie...-zaczęła Maria
-O tym, że rzekomo nie jesteś naszą córką..-kontynuował German, a w jego oczach pojawiła się łza. Ja jednak nie przejmowałam się ich rzekomymi uczuciami, postanowiłam być niewzruszona do końca, twarda jak skała.
-Widziałam Was już wcześniej w wielu podejrzanych sytuacjach, kłóciliście się, często padały słowa typu: "Ale Violetta nie może się o niczym dowiedzieć", ten list...on tylko przelał czarę goryczy. Zawsze czułam, że nie jestem Waszą córką!-wykrzyczałam im prosto w twarz, Maria zaczęła płakać
-Violetto, proszę Cię.. po tym wszystkim co razem przeszliśmy... Po tym jak wspieraliśmy się, gdy już prawie nie było nadziei, że Maria do nas wróci, po wielu wspólnie spędzonych chwilach- tych dobrych i nieco gorszych. Wiesz, że nie bylibyśmy w stanie wyrządzić komukolwiek coś tak okropnego.-tłumaczył German
-Nie! Nie znam Was nawet w najmniejszym stopniu! Nawet nie wiem po co tutaj przyszłam! To nie ma sensu. Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś!-krzyknęłam po czym wyszłam trzaskając drzwiami

-Jak mogłam nie zauważyć tego wcześniej??-pytałam siebie, zaczęłam płakać i usiadłam na schodach w parku 


>>Dzień później<<
Francesca
-Wstawaj śpiochu!-usłyszałam krzyk mojego "kochanego" brata
-Co?-zapytałam zaspana
-Już późno, czas wstawać!-kontynuował
-Co w Twoim słowniku znaczy "późno"?
-Yy.. Siódma rano.
-Pogięło Cię czy co?!-spojrzałam na telefon.-Debilu, dziś jest sobota!
-No tak.. ale przecież Restó w soboty też jest otwarte!
-Słucham?!
-No przecież miałaś mi dziś pomóc.
-Przepraszam bardzo, nic takiego nie mówiłam.-broniłam się
-Yy.. do prawdy? To opowiem Ci pewną historię. Odbyła się ona wczoraj. Oglądałaś serial w salonie, jadłaś popcorn, siedziałaś w ubrudzonej czekoladą piżamie i jak zawsze marudziłaś że zerwałaś z Marco czy coś takiego..
-Zaraz, zaraz.. podsłuchiwałeś mnie?
-Mamrotałaś na prawdę głośno, ale wróćmy do tej wspaniałej historii... I wtedy ja zapytałem: "Pomożesz mi jutro w restauracji?" a Ty zaczęłaś gadać coś w stylu: "Dlaczego on jej nie kocha?!" Domyśliłem się, że to nie było do mnie tylko do telewizora, więc zapytałem po raz drugi, a Ty na to: "Tak, tak jasne" Więc odszedłem. Czekam w restauracji, przyjdź za pół godziny.-uśmiechnął się szyderczo i wyszedł.
-Jak tak można jak można być takim, takim ... ugh .. okropnym?! No przecież to ludzie pojęcie przechodzi! Ech..dlaczego?! Dlaczego?? No co no? Powiedziałam, więc muszę iść. Bo przecież Francesca Cauviglia to najsłowniejsza osoba pod kwadratowym słońcem! Ach ... załamać się można .. 

____________________________________________
Krótki, beznadziejny, nudny, okropny, bezsensowny ... 
Kto się zgadza?? Ja! Na pewno nie tylko..
To tak: Widzę już coraz jaśniej, że to będzie wielki koniec tego bloga. No cóż... "Nic nie może przecież wiecznie trwać" tak? 
Zrozumiałam to ostatnio, aż za dobrze, ale nie będę Was zadręczać moimi historiami losu. Przecież nie zawiniliście niczym. 
W każdym razie dziękuję Wam bardzo za wszystko :* Dzięki Wam moje życie jest lepsze, odkąd mam tego bloga i Was moi drodzy czytelnicy jestem lepszym człowiekiem :) 
Dziękuję, 
kocham Was bardzo xx 
~ Niki ;*



piątek, 21 listopada 2014

One Part Tomasetta "Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."

CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
Tego parta dedykuję wszystkim fanom Tomasetty :*
________________________________________________

Narrator

Violetta i jej przyjaciele spełniają swoje marzenia, są szczęśliwi, tańczą, śpiewają a przy tym dobrze się bawią. Chodzą do prestiżowej szkoły, która znana jest w całej Argentynie - Stud!o 21. Niestety to może się wkrótce zmienić ... miejsce, w którym się uczą, ale też spotykają codziennie może zostać wkrótce zamknięte z powodów finansowych ...
Pewnego dnia fundator Stud!a, dyrektor szkoły i wszyscy nauczyciele postanowili ogłosić tę smutną wiadomość uczniom. Zwołali zebranie w głównej auli Stud!a. Violetta i wszyscy jej znajomi przyszli po smutnych minach profesorów wywnioskowali, że to nie będzie zwykłe spotkanie ...

>> Tymczasem w Madrycie <<

Tomas Heredia - tę osobę rozpoznaje chyba cały świat. Sławny, utalentowany, zdolny ... stał się idolem wielu osób na wszystkich kontynentach. Chłopak właśnie kończy swój ostatni koncert w Hiszpanii ... wykonuje swój popisowy kawałek : "Verte de lejos". On śpiewa najlepiej jak umie, a tysiącom fanek obecnych na koncercie miękną serca. 
-Dziękuję! Dziękuję, jesteście wspaniali!-żegnał się z fanami.
Pomachał na pożegnanie do fanów i zszedł ze sceny. 
-Świetnie było.-podsumował chłopaka manager 
-Dzięki ..-odparł i odszedł 
-Ej stary, coś się stało?-zapytał przyjaciel Tomasa-Ruggero, chłopak był też tancerzem na jego koncertach
-Wiesz... brakuje mi takiego zwykłego życia. Ciągle tylko koncerty, konferencje, spotkania ... nie mam czasu na imprezy, zabawę albo nawet ... na miłość.-wyznał
-Taka cena sławy, pamiętaj sam wybrałeś taką drogę..-przyjaciel chciał go pocieszyć
-I zaczynam tego żałować...

>> Spotkanie w Stud!o 21 <<

-Kochani ... to co zaraz Wam powiemy jest dla nas bardzo trudne.-zaczął Antonio
-Proszę niech Pan powie co się stało.-odparła Francesca
-Nasze Stud!o ma problemy finansowe i będziemy musieli zamknąć szkołę.-posmutniał
-Ale jak to?? Dlaczego??-z tłumu padały pytania
-Spokojnie, spokojnie! To nie jest jeszcze potwierdzone!-rzekł Pablo
-Czy nie da się nic zrobić??-zapytała Violetta
-Musielibyśmy zebrać dużą sumę pieniędzy, aby wyciągnąć szkołę z długów...-odparł Antonio i wyszedł, za nim poszli pozostali nauczyciele.
W głowie Violetty zrodził się pewien pomysł...od razu postanowiła podzielić się nim ze znajomymi.
-A może zorganizujemy prawdziwy koncert? Z biletami, gwiazdami...-mówiła przejęta
-To nie głupi pomysł!-stwierdziła Francesca
-Ja i Camila możemy zrobić bilety.-podjęła Natalia
-Przydałoby się też załatwić oświetlenie i sprzęt... możemy się tym zająć z chłopakami.-wtórował im León
-Ale kto mógłby wystąpić na naszym koncercie??-zapytał Federico
-Mam już pewien pomysł...-stwierdziła Castillo


Violetta od razu po powrocie do domu wzięła się do pracy... znalazła w Internecie mail kontaktowy do Tomasa Heredii. I wzięła się do pisania...
Od: Violetta Castillo
Do: Tomas Heredia
Temat: Koncert

Witaj! Mam wielką nadzieję, że przeczytasz
tego maila. Jestem Twoją wielką fanką!
Ale nie piszę do Ciebie żeby wyznawać
jak wielką fanką jestem...
Pochodzę z Buenos Aires, kocham 
tańczyć i śpiewać. 
Uczęszczam do szkoły muzycznej,
ale ona może zostać zamknięta...
Ja i moim przyjaciele wpadliśmy na pomysł,
aby zorganizować koncert dla ratowania Stud!a.
Jeśli chciałbyś wystąpić na koncercie 
proszę odezwij się do mnie!
Mam nadzieję, że pomożesz nam :*

Dziękuję Ci za wszystko!

Violetta po chwili kliknęła "WYŚLIJ". Oczywiście nie liczyła że Tomas przeczyta, więc obmyśliła plan awaryjny - występ jakiegoś lokalnego zespołu. Później Violetta zaczęła pisać w pamiętniku o swoich przemyśleniach na temat idola ...


>> Dwa tygodnie później <<
Castillo już straciła nadzieję że idol pomoże im w ratowaniu Stud!a, ale nadszedł ten dzień ... wyświetliły jej się na ekranie telefonu cyfry z hiszpańskim numerem kierunkowym. Odebrała.
-Cześć, Ty jesteś Violetta Castillo?
-Tak, to ja.
-Świetnie, a więc dobrze znalazłem Twój numer. Ja jestem Tomas Heredia.-chłopak przedstawił się i usłyszał pisk w słuchawce
-Przeczytałeś mojego maila??
-Właśnie dlatego dzwonię.-uśmiechnął się, następnie umówili datę koncertu... 


>> Koncert <<
Wszystkie bilety na koncert Tomasa zostały sprzedane .. Violetta stała w kącie i nie kryła wzruszenia. W końcu jej idol pomagał jej w spełnianiu marzeń. Podczas, gdy Heredia śpiewał "Te esperare" spojrzał w brązowe oczy Violetty... i od tej pory śpiewał tylko dla niej.
Po zakończonym koncercie Tomas zaczepił Violettę...
-Cześć!
-Ja cześć..?? Cześć..-jąkała się
-Dziękuję.. dzięki Tobie przyjechałem do tego wspaniałego miasta  i poznałem tylu świetnych ludzi.-uśmiechnął się
-To ja Ci dziękuję...ratujesz moją szkołę-ona jest na prawdę bardzo ważna dla mnie.
-Może pójdziemy na kawę? Znasz jakąś fajną kawiarnię?
-Jasne..tu nie daleko jest taka fajna...
-A więc chodźmy.

>> Dwie godziny później <<

-Już trochę późno.. chyba powinnam wracać do domu.-stwierdziła Castillo
-Faktycznie..nawet nie spostrzegłem że minęło już tyle czasu... Pewnie to dlatego, że jestem w takim świetnym towarzystwie.-Violetta się uśmiechnęła
-Może Cię odprowadzę do domu?
-Pewnie, jeśli tylko chcesz..-odparła
Szli rozmawiając o wszystkim i o niczym ... zupełnie zapomnieli że: on jest idolem tłumów a ona zwykłą dziewczyną. Kiedy doszli pod dom Castillo... Tomas nie spodziewanie odwrócił do siebie Violettę i ją pocałować. Zszokowana dziewczyna oddała pocałunek. Właśnie spełniło się jej marzenie...

Tego dnia Violetta zasnęła z przyjemnym uczuciem w środku, ale pojawiła się też wątpliwość: czy Tomas tylko nie żartuje sobie z niej? Czy naprawdę coś do niej poczuł??


>> Dwa miesiące później <<

Wątpliwości Violetty okazały się zupełnie nie potrzebne. Ona i Tomas zostali parą. Bardzo się kochają... A wracając do spraw szkoły... występ Tomasa wyciągnął szkołę z długów. Castillo również za to jest bardzo wdzięczna swojemu chłopakowi. Już zaczęli planować swój ślub... bowiem chcą spędzić ze sobą resztę życia.
>> Po weselu <<
-Mówiłem Ci już jak bardzo Cię kocham??-zapytał Tomas
-Tak jakieś milion razy!
-Ale na prawdę bardzo Cię kocham.-rzekł
-Wiem to..-odparła i pocałowała swojego już teraz męża. Chłopak zasłonił dziewczynie oczy i poprosił, aby z nim gdzieś poszła. Violetta nie chciała się zgodzić, ponieważ chciała porozmawiać z kelnerami, zamówić sprzątanie sali... Niestety Heredia ją bardzo błagał więc ustąpiła mu, po chwili znaleźli się na lotnisku i tam Violetta spostrzegła, że Tomas coś szykuje...
-Po co tu przyszliśmy?
-Zobaczysz.-uśmiechnął się
-Wiesz, że nienawidzę niespodzianek!
-Ale ta Ci się spodoba..
-Nie wydaje mi się. Tomas jestem zmęczona..
-Prześpisz się w samolocie...-powiedział spokojnie
-Słucham, że w czym?!-Violetta panicznie bała się latać samolotem. Po chwili jednak oboje siedzieli w samolocie do Barcelony ...
-Wiesz, że nie przestajesz mnie zaskakiwać??-zapytała wzruszona dziewczyna
-To dopiero początek.-uśmiechnął się
-Jestem szczęśliwa, ze Cię mam..-odparła, położyła głowę na ramieniu Tomasa i usnęła 

>> Następny dzień <<

-Violetta tak uroczo śpi, aż szkoda byłoby gdyby coś ją obudziło..-rozmyślał Tomas
-A może jednak ją obudzę??-myślał dalej, po chwili zaczął mówić dziewczynie do ucha:
-Kochanie, wstawaj. 
-Co to ma być?! Nie przypominam sobie żebym włączała budzik..-mówiła zaspana Violetta
-Wstawaj, szkoda takiego pięknego dnia.-zachęcał ją
-Ale jutro na sto procent też będzie taki "piękny dzień".. Tak w ogóle: to która jest godzina??
-Szósta rano, a co??-zapytał z pełnym spokojem
-Szósta... że co proszę?! To że jesteśmy małżeństwem nie upoważnia Cię do budzenia mnie o tak nie ludzkiej porze..-od razu się rozbudziła
-Też Cię kocham!-powiedział spokojnie i poszedł zamówić śniadanie

>> Kilka godzin później <<

Violetta i Tomas postanowili wybrać się na zwiedzanie Barcelony... najpierw chcieli zobaczyć katedrę-Sagrada Familia. Dziewczyna była pod wrażeniem pięknej architektury i wspaniałych widoków...nie pamiętała bowiem jak wygląda Hiszpania. Kiedy odwiedziła ten kraj ostatni raz była małą dziewczynką.

>> Kilka miesięcy później <<

Po powrocie z podróży poślubnej Państwo Heredia zaczęli planować swoje wspólne koncerty..właśnie są na ich pierwszej trasie koncertowej. Jaką pierwszą postanowili odwiedzić Brazylię. Już za chwilę Tomas wejdzie na scenę ... lecz już nie sam (jak to było do tej pory) tylko ze swoją ukochaną Violettą. 
-Gotowa?-zapytał
-Nigdy w życiu nie byłam bardziej gotowa.-uśmiechnęła się
Wyszli razem na scenę, stoją ramię w ramię i śpiewają...tłumy klaszczą. Teraz są jeszcze bardziej szczęśliwi niż przedtem, teraz mogą dzielić się swoją miłością z innymi... 
    
Pięć miesięcy później urodziła im się córeczka, którą nazwali Ana. Dziewczynka jest bardzo podobna do Violetty... Tomas uważa, że ona również pójdzie w ich muzyczne ślady. Pewnego dnia na rodzinnym spacerze Violetta słabo się poczuła i usiadła na pobliskiej ławce.
-Wszystko dobrze, kochanie??-zapytał zmartwiony Tomas
-Tak, tak... to pewnie przez ten stres zaraz będziemy mogli iść.
-Dobrze, spokojnie.
Niestety po kilku minutach Violetta straciła przytomność. Heredia od razu zadzwonił po karetkę i po Francescę. Przyjaciółka małżeństwa często opiekowała się małą Aną, więc Tomas poprosił Włoszkę, aby zajęła się córeczką... a sam pojechał za karetką do szpitala...

Przychodzi dzień w dzień i siedzi przy Violetcie, lekarze nie dają jej szans na przeżycie. Pewnego dnia usłyszał: "Białaczka jest jak wyrok", ale mimo to wierzy, wierzy że pewnego dnia ona wyzdrowieje i będą szczęśliwi, szczęśliwi tak jak wcześniej. Po chwili Violetta z ledwością otwiera oczy...
-Kochanie obudziłaś się! Pójdę po lekarza.-mówił Tomas
-Nie..poczekaj...-powiedziała niemalże nie słyszalnym szeptem
-Tak?
-Nie warto.. ja wiem to jest już ostatni dzień...mój ostatni dzień życia. Proszę nie smuć się będę się Wami opiekować tam z góry, będę się opiekować Tobą i małą Aną.
-Proszę Cię nie mów tak! Wszystko będzie dobrze wyzdrowiejesz i...
-Tomas nie..-przerwała mu
-Violu...
-Kocham Cię bardzo, ale przecież ja nie mogę nic zmienić. Będę czekać, aż spotkamy się ponownie. Kocham Cię...-powiedziała i zamknęła oczy
-Ja też Cię kocham..-odparł i pocałował jej zimne usta

Tomas wrócił do domu... już nic nie wydawało mu się takie jak wcześniej. Bez niej nic nie miało sensu. Zaczął rozrzucać wszystkie rzeczy w pokoju... Po chwili usłyszał płacz z pokoju Any, poszedł do niej...wyjął ją z łóżeczka i mocno przytulił córeczkę...
_________________________________________
Skończyłam!!!
Pisałam go chyba pięć godzin albo dłużej...ale w końcu jest!
Wpadłam na pomysł na tego OS tak o 22. w środę. I takie:
*tyk Mię*
-Mam pomysł na OS!!!
Mia taka już ledwo mnie słucha a ja jej opowiadam o tym OS (musiałam bo inaczej zapomniałabym) a potem się ciągle jej pytałam "Podoba Ci się??" A więc możecie za tego OS dziękować też Mii że miała cierpliwość mnie wysłuchać. 
Powiem Wam że nawet podoba mi się ten OS c;
Bardzo proszę komentujcie :*
~ Niki c;